Komendant koszalińskiej straży miejskiej, Piotr Simiński nie jest tą sytuacją zaniepokojony. Twierdzi, że kontrole fotoradarowe stanowią zaledwie 10 % działalności komendy. Nie wiadomo jednak w jaki sposób urządzenia mają być zbyte lub przekazane innym służbom .
- Na chwilę obecną nie ma jeszcze żadnych oficjalnych rozporządzeń w tej sprawie – wyjaśnia Simiński. - Nie ma określonych procedur i nie wiemy do kogo trafią nasze fotoradary. Dysponujemy dwoma urządzeniami tego typu, jedno jest zainstalowane na skrzyżowaniu ulic Monte Cassino – Armii Krajowej – Franciszkańskiej. Służy ono do kontroli kierowców, którzy przejeżdżają na czerwonym świetle. Drugie to przenośny fotoradar, z którego skorzystaliśmy w ubiegłym roku może ze trzy razy. Brak tych urządzeń nie wpłynie znacznie na działalność naszej komendy, gdyż główny nacisk kładziemy na interwencje związanie z zakłócaniem porządku publicznego. Średnio do izby wytrzeźwień dowozimy rocznie 800 osób, natomiast ogół wszystkich zdarzeń związanych z piciem alkoholu w przestrzeni publicznej, to około 2 tys. interwencji naszych strażników.
Urządzenie stacjonarne znajdujące się na wspomnianym przez komendanta skrzyżowaniu, kosztowało około 110 tys. zł. Przenośny fotoradar „służy” w komendzie od 10 lat i komendant nie był w stanie określić jego wartości. Jest to sprzęt wysłużony i pomimo aktualnej legalizacji trudno go wycenić.
Simiński zwrócił jednak uwagę, że decyzja posłów może niekorzystnie wpłynąć na sytuację na polskich drogach. Podkreślił, że okres niespełna 6 miesięcy to zbyt mało czasu , aby inne służby - jak Inspekcja Transportu Drogowego, czy policja - mogły przygotować całe zaplecze do przejęcia obowiązków wypełnianych do tej pory przez straże miejskie i gminne. Może to przyczynić się do zwiększenia prędkości pojazdów na drogach, co odbije się na poziomie bezpieczeństwa.