- Wczoraj otrzymałam telefon z informacją, że pewni ludzie mają w domu małą sarenkę - pisze na FB Bogumiła Tiece, inspektor TOZ. - Dzieci przyniosły ją z lasu. A ona taka fajna, nawet z psem się bawi – usłyszałam. - Poprosiłam, aby natychmiast odniesiono sarenkę, skąd została zabrana (matka czeka bowiem przez kilka godzin w miejscu gdzie zostawiła malca i go nawołuje). Okazało się, jednak, że zabrano ją kilka dni temu. Pojawił się zatem problem. Sarenkę trzeba było często karmić no i dostała rozwolnienia. Niestety karmiona był tylko mlekiem krowim, co sarny kiepsko tolerują. Najlepsze jest mleko kozie. Przywieziono malucha do mnie. Sprawy jelitowe już się uregulowały teraz pozostaje sprawa przekazania jej do wyspecjalizowanego ośrodka. Dlatego, Drodzy Miłośnicy zwierzaków bardzo prosimy o pomoc: Po pierwsze – w charakterze osób edukujących , przekazujcie, informujcie, że nie wolno zabierać zwierząt z lasów czy łąk, jeśli nie jesteśmy pewni, że są one ranne. Samica specjalnie odchodzi od malucha, jest blisko i go obserwuje. Robi tak, żeby swoim zapachem nie zwabiać drapieżników. Druga nasza prośba- potrzebujemy pieniędzy na paliwo, aby zawieść sarenkę do Mikołowa (700 km). Większość okolicznych ośrodków jest zapełniona takimi właśnie przypadkami. Wybraliśmy jeden z lepszych ośrodków, który ma doświadczenie w przywracaniu do natury sarenek. Pieniądze można wpłacać na nasze konto z dopiskiem "dla sarenki" lub osobiście w schronisku „Leśny Zakątek" - dodaje Tiece.