Wypadałoby przemilczeć minione spotkanie z wierszokletą, gdyby nie fakt, że warto ostrzec tych, którzy być może będą mieli okazję skorzystać z wątpliwej atrakcji, jaką jest autorski recital Mateusza Nocka. Poezja śpiewana to niebywale trudna sztuka. Gość z południa Polski może być książkowym przykładem twórcy, który wpadł we wszelkie możliwe pułapki tegoż gatunku.
Przerost ambicji i próby nadania słowu „trzeciego dna” - choć drugie w zupełności by wystarczyło - finalnie stały się kiczowatą paraliryką natchnionego wrażliwca. Nadinterpretacja i banalna oprawa muzyczna nie pomogły. Brakowało jedynie ogniska i bieszczadzkich pejzaży. Łatwo można było wyobrazić sobie scenerię zmierzchu i tańczącego blasku płomienia oraz wpatrzone, zamglone oczęta piętnastolatek zauroczonych strofami barda.
Widownię, przed rozpoczęciem występu, wypełniło aż pięcioro słuchaczy. W trakcie drugiego utworu zostało ich już tylko troje, natomiast finalnie jedna słuchaczka, której twórczość młodzieńca przypadła do
gustu. Porażająca szczerość odbiorców nie zniechęciła Nocka do brnięcia w coraz to bardziej rozbuchaną autoprezentację.
Pomiędzy utworami wylewnie opowiadał o sobie, swoich sukcesach i statusie gwiazdy, jaki osiągnął w Rzeszowie. Można było także usłyszeć o tym, że stworzył około pięciuset piosenek. Całość wzbogacały perypetie młodego wierszoklety na przeglądach piosenki literackiej. Oznajmił także, że jego mistrzem jest Edward Stachura, co w bardzo wyraźny sposób dało się odnaleźć w prezentowanych utworach - niestety. Narcystyczne wywody skryte były pod płaszczykiem naiwnej poczciwości.
Męczące, przydługie i zatracające sens już przy trzeciej zwrotce, liryczne wypociny były prawdziwą męczarnią dla ucha i intelektu. Rzekomo w Rzeszowie „środowisko literackie” określa młodego Nocka mianem „buntownika”. Wydaje się jakby bard przyjął tę etykietkę nie wyczuwając ironii, czy żartobliwego pobłażania innych twórców poezji. Dlatego z takim uporem trwa na obranej przez siebie drodze, z której nikt nie nie m śmiałości go zawrócić. Można odnieść wrażenie, że przekonanie o niebanalnym artyzmie, nie pozwala Nockowi przyjąć, a może nawet zrozumieć jakiejkolwiek krytyki, bo sam zdaje się być bezkrytycznym wobec siebie.
Mimo tego można powiedzieć, że osiągnął sukces w Koszalinie. Jedna ze słuchaczek postanowiła zakupić debiutancki tomik poezji Nocka.