Na pierwszej zmianie w sobotnim biegu wystartowała Ewelina Ptak, która jeszcze niedawno specjalizowała się na dystansach 100 i 200 m. - Ja do tej sztafety tak naprawdę dopiero wkraczam. Dostałyśmy się do finału, taki był cel. Jestem z siebie zadowolona - powiedziała.
Ptak oddała pałeczkę Małgorzacie Hołub, która podkreśla, że gra toczyła się o wielką stawkę, a po zakończeniu biegu emocje opadły. Po wywalczeniu kwalifikacji, w finale Polki mogą pobiec na luzie i... z fantazją. - Przede wszystkim naszym celem będzie dobiec, pozycja w finale będzie najmniej ważna. Byle tę pałeczkę dowieźć do mety - stwierdziła z uśmiechem.
Joanna Linkiewicz, która przejęła pałeczkę od Małgorzaty Hołub to specjalistka od dystansu 4x400 m... przez płotki. W sobotę miała szczególną okazję i motywację, by dobrze wystartować w sztafecie. - To prezent na moje urodziny, jestem mega szczęśliwa. Dałam z siebie wszystko! - zapewniła.
Linię mety w biało-czerwonych barwach minęła w Nassau Justyna Święty. Walczyła jak lwica, z czwartego miejsca awansowała na drugie (za Amerykankami), mimo że czuła dyskomfort związany z przeziębieniem. - Na pewno nie jestem jeszcze w formie, mam też problemy zdrowotne, myślałam nawet o wycofaniu się ze startu. Ale postanowiłam walczyć do końca i udało nam się zdobyć kwalifikację - tłumaczyła. Najlepszy czas eliminacji 4x400 m miały w Nassau Amerykanki (3:24.05). W niedzielnym finale Polki wystartują z 7. toru.