W czerwcu br. w szczecińskim sądzie okręgowym odbyła się kolejna rozprawa w procesie tzw. afery melioracyjnej, która dotyczy "ustawiania" za łapówki przetargów w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji ponad dziesięć lat temu. Doszło na niej do sensacji. Mieczysław O., były dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, którego prokuratura w innym śledztwie oskarża o korupcję w IMIGW zdecydował się odwołać wcześniejsze wyjaśnienia, w których oskarżył Stanisława Gawłowskiego o przyjęcie łapówki w formie dwóch zegarków marki Tag Heuer. - Wówczas, w mojej ocenie doszło do skandalicznej sytuacji. Bo prokurator w trakcie wypowiedzi świadka zaczął mu nawet grozić. Mówił: "Ja tego tak nie zostawię" - relacjonuje Gawłowski.
- Teraz na sali sądowej wychodzi wszystko na jaw. Poznajemy prawdę o tym, jak ludzie, którzy pod naciskiem prokuratury fałszywie mnie oskarżali. A prokurator Ziobry, Witold Grdeń zastraszał ich, szantażował, obiecywał byle uzyskać fałszywe zeznania obciążające mnie - mówi emocjonalnie Gawłowski, który w areszcie spędził 92 dni.