Nie ma bowiem innego wytłumaczenia tego, do czego posunął się w ostatnim czasie wraz ze swoimi współpracownikami Piotr Jedliński. Najpierw zorganizowali pod byłym Empikiem konferencję prasową podczas której nie dość, że oskarżyli politycznego konkurenta o hejt to na dodatek z własnej woli weszli na teren prywatnej nieruchomości i zniszczyli cudzą własność - baner krytykujący rządy Jedlińskiego.
Kolejny dzień przyniósł nam eskalację emocji. Tym razem członkowie sztabu Tomasza Sobieraja dokonali obywatelskiego zatrzymania hejtera. Zanim jednak zdołali opuścić budynek komendy policji na oficjalnej stronie FB Jedliński zamieścił następujący wpis:
Szybko okazało się to tylko częściową prawdą, bo o powodach, które sprowokowały tę sytuację Jedliński wolał milczeć. A te są dla niego i jego sztabu kompromitujące, wręcz dyskwalifikujące. Opowiedział o nich w swoim oświadczeniu wideo, Jakub Kowalik, szef sztabu wyborczego KO w Koszalinie, które rozpoczyna od stwierdzenia, że "pan Jedliński kłamie i przekracza granice szaleństwa". Zresztą sami obejrzyjcie:
Te publiczne zachowania Jedlińskiego i członków jego obozu dowodzą, że w ich szeregi wkradła się histeria. Pomylić ostrą, ale uzasadnioną krytykę swoich rządów z mową nienawiści to jeszcze pół biedy, ale wkroczyć na prywatną nieruchomość i zniszczyć cudzą własność to już przekracza wszelkie normy panujące w demokracji. I jeszcze te nieudolne manipulowanie faktami dotyczącymi "zatrzymania w samochodzie człowieka". Jedliński najpewniej w ten sposób chciał narzucić własną narrację dotyczącą tego zdarzenia i u wyborców wzbudzić współczucie. Te pełne emocji i bezpodstawnych oskarżeń, żądań przeprosin, czy wręcz agresji zachowania każą nam stwierdzić: prezydent utracił zasady demokratycznego dialogu.
Dumnie podzieleni
Samotność Jedlińskiego na debatach, niewielka frekwencja na organizowanym przez niego grillu oraz niemal pustki za jego plecami na konferencjach prasowych świadczą wyłącznie o jednym: większość tych, z którymi w styczniu rozpoczynał tę kampanię Dumnych zrejterowała. Klęska wyborów do Rady Miasta spowodowała nie tylko wewnętrzne podziały ale i niechęć do dalszej kampanijnej pracy.
Stało się to na samym finiszu prezydenckiego biegu - gdzie zdawałoby się, należy conajmniej utrzymać tempo biegu... o ile nie przyśpieszyć, żeby dogonić sondażowego lidera - Tomasza Sobieraja.
Kryzys wizerunkowy
Jedliński rezygnując z dzisiejszego otwartego spotkania z mieszkańcami miasta i swoim politycznym rywalem, które ma odbyć się na Politechnice Koszalińskiej wyraźnie pokazał swój strach przed publiczną oceną. Koszalinianie krytycznie oceniają jego rządy i chcą zmian.
Drużyna Tomka
W kontraście do Jedlińskiego, Tomasz Sobieraj może być dumny nie tylko z posiadania zgranego i aktywnie działającego zespołu, ale także z tego, że team ten każdego dnia aktywnie go wspiera w bezpośrednim i otwartym, pełnym dialogu podejściu do wyborców. To prawdziwa drużyna podążająca za swoim liderem! Tomaszem Sobierajem!
Polityczna impotencja oraz bezradność
Takie zachowania Jedlińskiego, skupiające się na usunięciu banerów są nie tylko nielegalne, ale świadczą o jego desperacji oraz braku szacunku dla wolności słowa i demokratycznych zasad. Jego cała kampania stanowiła przygnębiający spektakl politycznej impotencji oraz bezradności, który zamiast strategii i konstruktywnej debaty, obfitował w chaos, uniki oraz agresję. Zdecydowany brak pomysłu na rozwój Koszalina w obliczu tego jak miasto wygląda po aż 14 latach prezydentury widzimy wszyscy.
Koszalinianie zasługują na lidera
Koszalinianie zasługują na lidera, który potrafi stawić czoła wyzwaniom, który otwarcie podejmuje dialog nawet w niewygodnych tematach. Nie chcą już osoby, która w obliczu krytyki wybiera ucieczkę i zaprzeczenie, pozwalając na to, by to emocje kierowały jej działaniami. Jestem przekonany, że koszalinianie w niedzielę dokonają przemyślanego i mądrego wyboru. Tym wyborem będzie Tomasz Sobieraj!