Stąd budowanie kolejnych lotnisk może być deficytowe – a to oznacza dopłacanie do ich utrzymania z budżetu – czyli z kieszeni podatnika. To stawia pod znakiem zapytania – czy takie inwestycje, jak lotnisko w Radomiu, mają sens?
– Problem z lotniskami pojawił się już kilka lat temu, kiedy rozmawiano o tym, jakie i ile docelowo lotnisk powinno obsługiwać Warszawę czy aglomerację warszawską. Forsując lotnisko w Radomiu jakby nie zauważano lotniska w Modlinie. Nawet sąd musiał interweniować i zmuszać PPL, który jest współwłaścicielem do tego, żeby nie blokował wydatkowania pieniędzy na rozbudowę Modlina – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Adrian Furgalski, prezes ZDG TOR. – Brak prac inwestycyjnych na lotnisku, jak chociażby remont drogi kołowania – doprowadziłby pewnie do tego, że lotnisko musiałoby być zamknięte z przyczyn bezpieczeństwa. Gdzie przeniesiono by ponad 3 mln pasażerów? Lotnisko w Modlinie dawno przekroczyło poziomy sprzed pandemii. Jednak z powodu braku możliwości rozbudowy wybrano inwestycję w Radom. Tymczasem to absolutnie nie jest lotnisko dla warszawiaków. Po co my mamy jechać z Warszawy godzinę drogą czy godzinę pociągiem, skoro mamy znakomitą ofertę tutaj na Okęciu? To jest lotnisko dla Radomia, dla części dawnego województwa radomskiego, części świętokrzyskiego, może trochę części lubelskiego – ale to jest za mało, żeby to lotnisko mogła żyć pełnią życia. Pomimo obietnic tego lotniska nadal nie ma – jest opóźnione o dwa i pół roku. Miało kosztować 400 milionów złotych, a obecnie to ponad 800 milionów zł. Planowano wielki dworzec kolejowy czy szybką kolej z Warszawy do Łodzi już nawet w 2027 roku. Tymczasem tej infrastruktury nadal nie widać. Ale zainwestowano już ogromne środki w lotnisko w Radomiu. Więc ja – mimo że byłem przeciwnikiem tego lotniska – uważam teraz, że trzeba zrobić wszystko, żeby ono jak najkrócej przynosiło straty – analizuje Furgalski.