Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland

Poranione konie w karawanie miłosierdzia

2016-09-21 08:46:00 Ala za Pogotowie dla Zwierząt, fot. i film: Pogotowie dla Zwierząt
Poranione do krwi dwa konie, całe obolałe i z licznymi uszkodzeniami ciała – takie zwierzęta ciągnęły nomen omen wóz zwany „karawaną miłosierdzia”, która przez wiele dni w diecezji koszalińsko – kołobrzeskiej podróżowała do sanktuarium maryjnego w Skrzatuszu, po drodze ewangelizując mieszkańców wsi. Chore konie pomimo ostrzeżeń nadal używane były do pracy, ciągnąc za sobą ciężki wóz. Dlatego wspólnie z policją inspektorzy Pogotowia dla Zwierząt zatrzymali na drodze pielgrzymów znęcających się nad zwierzętami. Konie opięto od wozu i przekazano do stajni. Teraz o losie zwierząt zdecyduje prokurator.
Wideo z artykułu: Poranione konie w karawanie miłosierdzia

„Karawana miłosierdzia” to przedsięwzięcie organizowane pod patronatem Stowarzyszenia „Domu Miłosierdzia” z Koszalina. Zbudowany wóz – wagon, ciągnięty jest przez konie i jechał przez różne miejscowości diecezji koszalińsko – kołobrzeskiej. Uczestnicy tej wyprawy ewangelizowali lokalną społeczność. Problem jednak w tym, iż zdaniem obrońców zwierząt konie, które używane były do pracy na skutek ciężaru jaki ciągnęły  doznały licznych obtarć, ran z których sączyła się krew. – Przedsięwzięcie jak najbardziej chwalebne, ale nie kosztem chorych zwierząt, które zmieniano co chwilę, bo nie mogły dalej iść z uwagi zmęczenie i obrażenia. Zwierzęta były poodparzane i ich opiekunowie o tym wiedzieli – mówi Grzegorz Bielawski ze Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”, który od kilku dni przyjął kilkadziesiąt zgłoszeń znęcania się nad tymi końmi, które dopuszczone zostały do ciężkiej pracy przez pątników.

W miniony piątek do stowarzyszenia ds. ochrony zwierząt dotarły kolejne zgłoszenia o rannych koniach z obrażeniami, które nadal ciągnęły karawanę. Dlatego postanowiono sprawdzić jak sytuacja ma się na miejscu. - Kiedy dojechaliśmy wóz z końmi zastaliśmy na drodze asfaltowej, kilka kilometrów przed Skarzatuszem w gm. Szydłowo, gdzie zmierzał na spotkanie młodzieży i biskupa. Po sprawdzeniu stanu koni zabroniliśmy ich dalszej jazdy. Zwierzęta były bardzo poranione od uprzęży, z ran koni sączyła się krew z osoczem – mówi Krystyna Kukawska, inspektor ds. koni i prezes Zarządu „Pogotowia dla Zwierząt

Konie broniły przed dotykiem w miejscach, gdzie założona była uprząż. Zdaniem obrońców zwierząt świadczyło to mocnej bolesności w miejscach, gdzie były przypięte do wozu. Karawana nie przejęła się  jednak losem zwierząt i po kilkudziesięciu minutach ruszyła dalej wbrew zaleceniom kontrolujących. Obrońcy zwierząt zawiadomili więc policję. Poinformowali iż ranne konie nadal używane są do sporego wysiłku ciągnąć wóz ważący 1,5- 2 tony. Funkcjonariusze policji zatrzymali pojazd gdy wjeżdżał do Skrzatusza asfaltową drogą. Konie odpięto i na polecenie śledczych zabezpieczono na pobliskiej łące. Pielgrzymi jadący wozem byli oburzeni. – Blokują nam dojazd tymi końmi do miejsca kultu. Tę karawanę musi zobaczyć biskup, który jest na czuwaniu modlitewnym kilkaset metrów stąd. Taki jest plan tej uroczystości. Umożliwienie wjazdu koni na plac to dzieło szatana – krzyczeli z wozu pielgrzymi. Joanna Grzywacz, członek Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia i uczestnik karawany twierdzi, iż konie były zadbane. - Osoby, które ewangelizują i mówią o Bogu nie mogą źle traktować zwierząt. My nie zrobiliśmy tym koniom nic złego. Szły kilkanaście kilometrów dziennie, miały przerwy, były pojone i jadły. Wszystko na naszej pielgrzymce było dostoswane pod zwierzęta i myśleliśmy tylko o tym aby miały one jak najlepiej. A otarcia miały, bo każdy na pielgrzymce pokonuje pewien wysiłek i ma otarcia, także koń  – mówi Joanna Grzywacz, odpowiedzialna za dzieło ewangelizacyjne na kółkach. W te zapewnienia nie wierzy Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt”, który był na miejscu zdarzenia. – Oni nie pozwalali nam nawet wykonać dokumentacji fotograficznej rannych koni. Bali się tych mocnych dowodów. A jak już wykonałem zdjęcia i film ukazujący wstrząsający stan zwierząt, to jak karawana ruszyła usłyszałem przez mikrofon takie zdanie od pielgrzymów: „…Panie Jezu, Matko Boża prosimy aby „te zdjęcia” się nigdzie nie trafiły, aby się nie ukazały, aby się w ogóle nie zrobiły…”Czy tak zachowują się osoby, które nie mają nic do ukrycia? Którym leży na sercu prawda o stanie zwierząt? – pyta Grzegorz Bielawski, inspektor ds. ochrony zwierząt.

Wezwana policja sprowadziła na miejsce technika kryminalistyki. Dokonał on oględzin wozu, bo jak się okazało na przyczepę nie były wyrobione żadne dokumenty dopuszczające ją do ruchu na drogach publicznych. Policjanci i lekarz weterynarii dokonali oględzin koni. Lekarz po szczegółowym ich zbadaniu potwierdził, iż dalej nie mogą jechać w karawanie ponieważ mają kilkanaście ran świadczących o znęcaniu się nad nimi.

 „Pogotowie dla Zwierząt” złożyło zawiadomienie o przestępstwie znęcania się nad zwierzętami. W sobotę do późnych godzin nocnych trwały przesłuchania świadków. Konie umieszczono tymczasowo w gospodarstwie, gdzie miały przez kilkanaście dni odpocząć. Lekarz wydał całkowity zakaz używania ich do jakichkolwiek prac, w tym ciągnięcia wozu przez najbliższych kilkanaście dni. Zwierzęta miały odpocząć i zostać opatrzone przez woźnicę. Niestety na drugi dzień tj. w niedzielę ponownie zostały zaprzęgnięte do wozu i jechały dalej, co widoczne jest na fotografiach z niedzielnej uroczystości w Skrzatuszu, gdzie ciągną wóz, jaki wjechał na plac przed sanktuarium. Decyzję w sprawie dalszego losu koni ma podjąć prokurator.

Od redakcji:

Dziękujemy stowarzyszeniu  Pogotowie dla Zwierząt za zgodę na publikację tego materiału.