Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Beatlesi wiecznie żywi

Autor ArtRut 9 Grudnia 2012 godz. 14:02
To miał być zwyczajny koncert coverów  - wyszła impreza na miarę muzycznego wydarzenia roku. Po pół wieku sześciu chłopaków z Koszalina wcieliło się w Czwórkę z Liverpoolu.
Pomysł był banalny – szóstka  koszalińskich muzyków, dla których Beatlesi stanowią od zawsze źródło inspiracji, postanowili uczcić okrągłą rocznice ich debiutu, koncertem, na którym zagrają 22 utwory Zespołu Wszechczasów. I zagrali.

  Wypełniona po brzegi sala Teatru Variete Muza zgromadziła wielopokoleniową publiczność. Rzadko zdarza się, by na jednej imprezie równie dobrze bawili się sześćdziesięcioparolatkowie jak i dwudziestoletnia młodzież, a tym razem właśnie tak było. Najwierniejszą fanką okazała się pięcioletnia Ola, córka Maćka Sztymy, która stała pod sceną i śpiewała prawie wszystkie teksty Beatlesów.

  Muzycy zaserwowali publiczności solidnie przygotowany zestaw dwudziestu dwóch znanych i mniej znanych, ale ciekawych utworów The Beatles. Usłyszeliśmy  takie hity jak “Love Me Do” czy “Twist And Shout”, a także “Sergeant Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, “Tommorow Never Knows”, “Yer Blues” oraz świetnie przygotowany muzycznie “Rain”.

  Fenomenalne wykonany przez Sebastiana „Strycha” Strycharczyka utwór “Helter Skelter” odkrył przed publicznością niebywały talent i ogromną wokalną ekspresję muzyka znanego w mieście głównie z popisów perkusyjnych. Podobnie ma się rzecz z Danielem „Bulim” Burzyńskim,  który przez cały koncert obsługiwał zestaw perkusyjny (dokładnie taki sam miał Ringo Starr), ale w pewnym momencie wcielił się w rolę frontmana i brawurowo, po mistrzowsku wręcz wykonał wokalnie “Oh Darling”.  Zaskarbił sobie tym utworem przychylność i równie żywiołowy aplauz trochę „niemrawej” z początku publiczności.



  Cichym, acz niewątpliwym liderem koszalińskiego zespołu był gitarzysta prowadzący Maciej Sztyma – można pokusić się o sąd, iż to on właśnie dał zaczyn tego bez wątpienia ciekawego wydarzenia.  W każdym z utworów czuć było energię emanującą z jego gitary, jakby duch dawnych Beatlesów zaklęty w strunach ożywał po dziesięcioleciach.

  Choć w całym koncercie nie obyło się bez muzycznych wpadek,  to  trzeba stwierdzić jedną ważną rzecz – nikt kto przyszedł do Muzy na sobotni koncert nie oczekiwał tego, że usłyszy „The Beatles”, publiczność przyszła by usłyszeć ”koszalińskich chłopaków grających Beatlesów” - i nie zawiodła się. Zaskoczeniem mogło być tylko naprawdę świetne przygotowanie zespołu i sceniczny image, który udało im się stworzyć.

  Przypomnijmy ich nazwiska: Daniel Burzyński-perkusja, Maciek Sztyma, Tomek Szewczyk-gitary (m.in. Kalosz Laszlo), Waldek Suchomski-gitara, śpiew(Ivona), Sebastian Strycharczyk-śpiew (Roadside), Kuba Grabski - bas i śpiew (Mr Zoob).





Następna impreza