To miała być rozgrzewka przed koncertem Vadera - był wstyd.
Stosując terminologię sportową: "trenerzy" prowadzili rozgrzewkę sami
dla siebie, bo na sali nie było nikogo.
Zapowiadało się świetne widowisko. Dobrze znany w Koszalinie Othis
z nową wokalistką, miał wprowadzić publikę w nastój przed
występem Bulletproof - młodego, ale doskonale zgranego składu ze Stargardu
Szczecińskiego. Kapela wydała właśnie swoją pierwszą płytę,
zresztą całkiem niezłą i przyjechała zaprezentować się także u
nas, za miedzą.
Oba zespoły grają w podobnym stylu heavy/trash/metal w dużym
skrócie, wszak nie o nazewnictwo tu chodzi. Muzyka to trudna i nie dla
każdego, jednak w Koszalinie świetnie znana, rozumiana i doceniana.
Przynajmniej tak się mogło dotąd wydawać.
Wniosek nasuwa się jeden. Na sceniczne zawołanie - Koszalin,
jesteście gotowi? Powinna paść odpowiedź - Nie! I trzeba spojrzeć
na to trochę szerzej, bo nie tylko Inferno notuje spadek popularności
żywego grania.
W naszym mieście ukuł się slogan, że w Koszalinie nic się nie
dzieje, ale czy na pewno? Może łatwiej tak mówić i siedzieć w
domu, oglądając koncerty na youtube, marząc by kiedyś się na takim
znaleźć. Szkoda życia.