Wstydu nie było. Zespoły zagrały świetnie, fani dopisali, Hoffmann przeszedł samego siebie. Kto przyszedł na wczorajszy koncert do
Inferno, ten nie żałował. Dostał to, za co zapłacił.
Lokal na „końcu świata” wyrósł nam niepostrzeżenie na jedno lepszych, jeśli nie najlepsze rockowe miejsce koncertowe w mieście. Właściwie, w każdy weekend można usłyszeć i zobaczyć tam kapele z kręgu ciężkiego rocka. Te znane i uznane, jak i młode, na początku drogi, ale nigdy przypadkowe. Czasem problemem bywa frekwencja… jednak nie tym razem.
Koncert Turbo - prekursorów metalu w Polsce, nie młodych już, chociaż w odmłodzonym składzie, zgromadził zadziwiająco młoda publiczność. Las rąk i „młyn” pod sceną sprawił, ze zespół, z każdym utworem czuł się na scenie lepiej i grał lepiej. Wspólne śpiewane z publicznością świadczyło o doskonałej znajomości tekstów przez tych drugich.
Koncert miał miejsce 20 października w klubie
Inferno Caffe