29 stycznia - „Dom, który zbudował Jack”
Reż.: Lars von Trier; Obsada: Matt Dillon, Bruno Ganz, Uma Thurman; gat.: Dramat; Dania/Francja/Niemcy/Szwecja 2018; 155 min.
Dla jednych arcydzieło współczesnego kina, dla innych jeden z najbardziej przerażających filmów ostatnich lat. Podszyty czarnym humorem, długo oczekiwany obraz Lars von Triera, twórcy "Nimfomanki", "Antychrysta" i "Melancholii". Duńczyk nakręcił wiele filmów o dobrych kobietach, tym razem postanowił jednak opowiedzieć o złym mężczyźnie. To prowokacyjne, śmiałe, pełne wizualnych pomysłów kino poszukujące odpowiedzi na pytanie o naturę dobra i zła. Trier pokazuje kilkanaście lat z życia seryjnego mordercy, który wraz z każdą zbrodnią doskonali swój krwawy warsztat. Jack to typ poszukującego myśliciela, z pasji inżynier-architekt, ale gdy obserwujemy, jak inscenizuje miejsce zbrodni, ustawia zwłoki, by je uwiecznić aparatem, nie ma wątpliwości, że ma w sobie też coś z artysty. Przypomina wręcz reżysera na filmowym planie. Portretując okrutnego, acz piekielnie inteligentnego zabójcę, Lars von Trier sięga po motywy z twórczości Goethego, malarstwo Francisa Bacona i Eugène’a Delacroix, poezję Williama Blake’a, muzykę wybitnego pianisty Glenna Goulda, a nawet po swoje własne dzieła. Zaprasza widza do udziału w widowisku, które wymaga nie tylko mocnych nerwów, ale i otwartej głowy. Takie podejście zostaje jednak z nawiązką wynagrodzone.