Robert Kuliński - 11 Listopada 2013 godz. 6:59
W miniony weekend Koszalin wypełniły dźwięki muzyki rockowej. Wszystko za sprawą zorganizowanej przez CK 105 - 33 edycji festiwalu Generacja.
W mojej opinii formuła festiwalu jako przeglądu młodych zespołów właściwie znikąd jest już nieco przestarzała. W dobie Internetu i telewizyjnych „talent show”, nie ma potrzeby organizowania takiego konkursu. Osobiście wolałbym usłyszeć przekrój polskiej sceny muzycznej, gdzie moglibyśmy zetknąć się z nowym podejściem do materii rockowej, a nie występy amatorskich składów, walczących o uznanie szanownego jury. Pomimo takiego nastawienia, muszę jednak stwierdzić, że tegoroczna Generacja była sukcesem organizacyjnym i- o dziwo- muzycznym.
Podczas pierwszego dnia usłyszeliśmy zmagania pięciu zespołów konkursowych. Koncert odbył się w miejscu dość zaskakującym, bo holu kina Kryterium. Choć miejsce „egzotyczne” okazało się, że cały konkurs wypadł świetnie. Muzyka zabrzmiała bardzo dobrze, publiczność miała do dyspozycji większą przestrzeń niż w sali baletowej CK 105, dodatkowo atmosfera małego rockowego święta „wylewała” się przed budynek kina Kryterium wprowadzając odrobinkę ożywienia przestrzeni miejskiej.
Jako pierwszy zaprezentował się poznański zespół Omni Modo. Grupa prowadzona przez Daniela Moszczyńskiego, którego obycie sceniczne było zaskakujące jak na zespół początkujący. Być może to dlatego, że ów pan ma za sobą już spore doświadczenie, choćby za sprawą popularnego niegdyś w Polsce boys bandu Just 5, w którym śpiewał. Muzycznie Omni Modo zaprezentował pulsujące funkowo-rockowe kompozycje, przywołujące skojarzenia z Rage Against The Machine. Sam Moszczyński nie ograniczał się jedynie do samego śpiewania, ale obsługiwał sampler oraz efekty, którymi manipulował swoim głosem. Wszystko wydawać się może czymś interesującym, ale dla mnie było tu za dużo kombinowania i przearanżowania. Przez przesadzone rozbudowanie niektórych partii instrumentalnych oraz naprawdę słabe teksty typu- „mama wie lepiej”- muzyka Omni Modo była absolutnie pusta, bez żadnej energii. To jednak tylko moje odczucia, bo jury przyznało poznaniakom drugą nagrodę, czyli 1000 zł.
Krzikopa
Jako drugi wystąpił warszawski zespół Rouse Pores. Pięcioosobowy skład zaprezentował dużo cięższe brzmienia niż poprzednicy, muzykę czerpiącą z nu metalu i hard rocka. Pomimo energii występ nie porwał publiczności. Zespół odegrał swoje utwory bardzo dobrze, lecz za dużo kopiowania swoich idoli, gdzie usłyszałem inspiracje choćby grupą Deftones czy wczesnym P.O.D.
Trzecim wykonawcą był świdwińsko-połczyński skład Dziady. Salę wypełniły ostre riffy oraz wokal z manierą gruge'ową. Uważam, że mógłby to być dobry koncert, bo muzycy doświadczeni i biegli w swoim fachu, tylko znowu teksty i absolutny brak oryginalności sprawił, że pierwsze, dobre wrażenie z piosenki na piosenkę konsekwentnie znikało. Aby w bardzo obrazowy sposób zilustrować szablonowość muzyki Dziadów, pozwolę sobie przekręcić ich nazwę na Gdzie Ci Dziady, bo zespół zabrzmiał niemalże identycznie do znanego zespołu z Koszalina - Gdzie Ci Kwiaty. Moja ocena dość mocna, ma się nijak do reakcji publiczności. Młodzi ludzie pod sceną dawali żywy wyraz aprobaty.
Raggafaya
Czwarty koncert wieczoru okazał się być bardzo interesujący. Na scenie zaprezentował się zespół Krzikopa, z dalekiego Śląska. Dość sceptycznie nastawiałem się na ten występ bo grupa prezentuje muzykę folkową zagraną na nowa nutę około rockową, a dużo już takich eksperymentów było. Okazało się jednak, że moje obawy były na wyrost. Wyobraźcie sobie starą Aya Rl, tak z płyty „Czerwona” i „Niebieska”, dodajcie do tego korzenne melodie ludowe i zabrzmi wam w uszach Krzikopa. Świetny koncert zagrany na nietypowym instrumentarium jak na festiwal rockowy. Usłyszeliśmy akordeon i skrzypce. Koncert tak spodobał się publiczności, że domagała się bisu, udało się go wywalczyć. Usłyszeliśmy piosenkę „Hasiorki”. Zespół Krzikopa otrzymał pierwszą nagrodę od jury, czyli 2000 zł i występ przed gwiazdą festiwalu TSA.
Krzikopa w Kreślarni
Na koniec, jako piąty zespół konkursowy wystąpił poznański Thermit. Cóż można powiedzieć o tym zespole? Na pewno to, że nie ma parcia na oryginalność, że muzycy grają z ogromnym dystansem do siebie i bawią się świetnie. Thermit zaprezentował ultra energetyczne dźwięki czerpiące z korzeni heavy i thrash metalu. Mordercze tempo i nieco komiczny wokal, przywołujący tradycje brytyjskich wokalistów metalowych z Paulem Di'Anno czy Brucem Dickinsonem na czele. Wirtuozerskie popisy wszystkich instrumentalistów i świetny kontakt ze słuchaczami sprawiły, że ten koncert był istną petardą. Thermit załapał się na nagrodę publiczności, czyli 1000 zł.
Na zakończenie pierwszego dnia generacji wystąpił koszaliński zespół Raggafaya, był to świetny wybór organizatorów. Po zmaganiach zespołów w większości dość ostrych, bujające rytmy reggae były pewnym serum dla ucha i po prostu miłym, imprezowym finałem konkursu.
TSA
Dzień drugi festiwalu Generacja odbył się w klubie studenckim Kreślarnia. O godzinie 20:00 zaprezentował się laureat festiwalu czyli Krzikopa. Koncert zagrany dobrze, jednak tym razem publiczność, i to naprawdę liczna, bo okazało się, że zabrakło biletów - oczekiwała bardziej na gwiazdę, czyli TSA. Ponad 500 osób zebrało się w Kresce, aby usłyszeć legendę polskiej sceny hard rockowej. Taka frekwencja nie zdarza się często w Koszalinie. Był to zdecydowany sukces organizatorów. Sam zespół zagrał po prostu tak jak grają profesjonaliści, czyli „zawodowo”. Publiczność domagała się bisu i to trzykrotnie. Na koniec zabrzmiał absolutny przebój grupy „ Trzy Zapałki”.
Podsumowując, 33 edycja festiwalu rockowego Generacja była naprawdę udana pod każdym względem organizacyjnym i muzycznym. Ja jednak wolałbym odejść od formuły konkursowej stawiając na 2 dni z uznanymi już wykonawcami, którzy przełamują bariery stylistyczne muzyki rockowej. Bo nie każdy młody zespół jest w stanie zaproponować coś wartego uwagi. Era przeglądów „młodych talentów”, w moim odczuciu powinna już przejść do lamusa.