Czy czuł Pan presję przed debiutem w roli pierwszego szkoleniowca Gwardii Koszalin?
- Presji nie czułem, ale ale w jakimś stopniu byłem podekscytowany, czułem zdenerwowanie. Jednak będąc już na stadionie wszystkie odczucia minęły. Liczyła się już tylko drużyna, szatnia i mecz.
Jak ocenia Pan swój debiut?
- Ciężko jest ocenić swój debiut. Przede wszystkim dlatego, że zostałem trenerem 24 godziny przed meczem. Naprawdę, aby ocenić moją pracę potrzeba więcej czasu. W meczu ze Szczecinem dopasowałem tylko zawodników do pozycji. Na pewno cieszy zwycięstwo. Ponadto było to pierwsze zwycięstwo z drużyną rezerw Pogoni.
Jaką Gwardię kibice powinni oglądać w najbliższych spotkaniach?
- Przede wszystkim zwycięską. Drużynę taką, jak Gwardia powinna cechować determinacja i wola walki w każdy meczu. Zawodnicy muszą zakochać się w wygrywaniu meczy.
Czy wahał się Pan przed przyjęciem propozycji zarządu?
- Byłem zaskoczony propozycją i była chwila zawahania. Nie miałem zbyt dużo czasu na zastanowienie się. W końcu w sobotę był już mecz.
W ostatnich spotkaniach w waszych poczynaniach brakuje skuteczności, z czego to wynika?
- Aby była skuteczność lub jej brak muszą być jakieś akcje. W Wejherowie nie oddaliśmy strzału na bramkę. Z Bałtykiem Koszalin było tych strzałów jak na lekarstwo. W poprzednich meczach ta statystyka wyglądała już dużo lepiej i były to mecze wygrane. Także mecz pucharowy pokazał że potrafimy strzelać bramki (red. 12:0 ze Spójnią Świdwin). Po prostu trzeba do tego wrócić.
Czy znalazł Pan już swojego asystenta?
- Trudno jest znaleźć dobrego człowieka, który mógłby się poświecić i pracować na podobnych zasadach do moich. Dwóch kandydatów mi odmówiło. Poczekam na czerwiec, gdy skończy się sezon ponowię propozycję jednemu z trenerów, który mi odmówił. Nie chciał zostawić swoich chlopaków podczas trwającego sezonu. Na obecną chwilę nie mogę zdradzać nazwisk.