Twórca, którego działania określane są mianem bioartu konfrontuje odbiorcę z bardzo skomplikowaną formą. Dźwięk generowany za pomocą dekodowanych impulsów elektrycznych rośliny, ruchu mikrobów umieszczonych w mikroskopie oraz dotyku ludzkiej skóry stał się prawdziwie nosieową etiudą życia.
Dodatkowym elementem były obrazy emitowane na ekranie, które miały przedstawić mikroby w ruchu. Brzeziński jednak zdecydował się na abstrakcyjne przetworzenie wizji co z jednej strony wprowadziło widzów zakłopotanie, a z drugiej - w połączeniu z muzyką – oddziaływało na intuicję i wyobraźnię.
Podstawą całego przedsięwzięcia mała być analiza interakcji, czyli komunikacji na poziomie pierwotnym pomiędzy wymienionymi powyżej formami życia. Czy wszelkie przejawy aktywności można rozpatrywać jako komunikaty? To sprawa dyskusyjna, a sam performance zdawał się być próbą
ucieczki od stricte naukowej dydaktyki.
Gdyby na ekranie pokazywane były „tańczące” pierwotniaki, a transmisja dźwięku jedynie dopełnieniem obrazu, byłby to po prostu eksperyment biotechniczny, który opierałby się o naukową dosłowność. Galeria sztuki nowoczesnej nie jest chyba miejscem do prezentacji eksperymentów laboratoryjnych. Wszystkie elementy złożone w całość stały się ciekawą prowokacją do rozmowy o istocie sztuki, o życiu w sztuce, a także granic ekspresji artysty.
Podczas wymiany zdań Ryszard Ziarkiewicz, prowadzący Galerię Scena sam podważył wymiar artystyczny samego wydarzenia. Zarzucał Brzezińskiemu brak komunikatywności przekazu. Nieścisłość z przedstawionym wcześniej „scenariuszem” perfomance' u: „Uczestnicy mieli zobaczyć efekt interakcji, a nie film eksperymentalny.”.
Interakcja była wyczuwalna jednak nie w sposób oczywisty. Sensorycznie - nierozumowo. Drżenie pomieszczenia pod naporem hałasu oraz ingerencje Brzezińskiego za pomocą dotyku, chemikaliów czy modulacji dekodowanych sygnałów miało wymiar sprzężenia zwrotnego. Sama idea opiera się na ciekawych kontrastach, przez co akcja
Brzezińskiego stała się fascynująca. Zaawansowana technika zaadaptowana do nienaukowego zbadania życia w kontekście sztuki porywa zarówno karkołomnością, jak i geniuszem.
Interakcja, czy stylizacja na interakcję? Oddziaływanie, a może tylko rejestracja aktualnego stanu obiektów? Czy komputer jest w tym wypadku narzędziem artystycznym, czy naukowym? Gdzie pojawia się granica artyzmu? Czy użyteczność lub celowość przedsięwzięcia ma ważniejszą rolę niż efekt?
Tego typu pytania można mnożyć a i tak sprowadzą się tylko do jednego: co jest sztuką? Działanie Brzezińskiego balansuje pomiędzy wieloma płaszczyznami, co już samo w sobie pobudza do myślenia. Kiedy dołączy się do tego element kreacji artystycznej, klaruje się dziwaczna diagnoza niedająca prostych odpowiedzi.
Wyzwanie intelektualne w dyskusji zostało podjęte w dość skromnym gronie, gdyż większość publiczności w czasie performance'u opuściła salę klubową Centrum Kultury 105.