Loft według słownikowej definicji oznacza dawne pomieszczenie industrialne zaadaptowane na mieszkanie lub pracownię artystyczną. Koszalińska wersja baru, kawiarni czy po prostu lokalu, w którym można miło spędzić czas jest nad wyraz interesująca. - Zależało nam z mężem, aby stworzyć ciepły
nastrój - mówi Magdalena Bogusz współwłaścicielka bistro. - Odwołując się do nazwy „loft” postanowiliśmy tak zaaranżować przestrzeń, żeby było surowo, ale przytulnie.
Nieotynkowane, ceglane ściany spotykają się ze świetnie dobraną, stonowaną kolorystyką drewnianych mebli. Dość wąska przestrzeń wypełniona jest światłem co nadaje lekkości. Wygląd lokalu naprawdę cieszy oko, ale nie wystrój jest tu najważniejszy. - Stworzyliśmy Loft podpatrując pomysły z dużych miast w Polsce – wyjaśnia Bogusz. - Chodziło o dobre jedzenie, dobre drinki i stworzenie alternatywy do restauracji, czy
dyskoteki. Atmosfera klubowej zabawy nie sprzyja rozmowie. Nie każdemu też pasuje spotkanie przy stole podczas wykwintnej - drogiej kolacji.
Loft7 w tygodniu jest otwarty od godziny 9 do 22, natomiast w weekendy do 1:00. W menu znajdują się potrawy śniadaniowe, obiadowe jak i lunchowe. Łasuchy z zamiłowaniem do słodkości znajdą przygotowywane na miejscu przez profesjonalnego cukiernika ciasta i szereg deserów. Jednak menu nie jest zbyt obszerne. - Karata miała być krótka dzięki czemu na pewno wszystkie dania i przekąski są świeże. Poza tym menu będzie się zmieniać w zależności od sezonu, czy po prostu w ramach
rotacji. Nie chcieliśmy wprowadzać dań stałych. Wyjątkiem jest tylko zupa tajska, bo w Koszalinie chyba nikt jej nie serwuje – tłumaczy właścicielka.
Oferta nie bazuje jedynie na przekąskach i kawie. Można także skosztować najróżniejszych alkoholi. Nowością w Koszalinie jest wino lane z beczki. To oryginalny włoski wyrób Prosecco. Weekendy to czas towarzyskich spotkań, aby umilić klientom „pogaduchy” właściciele postarali się o odpowiednią oprawę muzyczną. Sobotnie wieczory urozmaica niedyskotekowy DJ.
Palacze jednak nie mają w Lofcie swojego miejsca, do dyspozycji jest jedynie zewnętrzny ogródek, który latem na pewno zatętni życiem. Natomiast miłośnicy czworonogów są mile widziani. - Niektórym klientom może przeszkadzać, że ktoś przyszedł z psem, ale z mężem nie widzimy w tym żadnego problemu. Kupiliśmy nawet miski dla ewentualnych czworonożnych bywalców – kwituje Bogusz.
Tym, którzy jeszcze nie odwiedzili Bistro Loft7 polecamy zapoznanie się z ofertą na własnej skórze. Czekamy na wasze opinie.