Tradycją stało się to, że podczas karnawałowych koncertów w Filharmonii widownia pęka w szwach. Tak było i tym razem. Zabrzmiały nie tylko perły klasyki, ale także przezabawne żarty muzyczne. W ubiegłym tygodniu na filharmonicznej estradzie dominował humor sytuacyjny przygotowany przez dyrygenta Macieja Niesiołowskiego, a w minioną sobotę z kolei sama muzyka niosła ze sobą solidną dawkę dowcipu oraz niebywałe walory artystyczne.
Waldemar Malicki znany jest polskiej publiczności choćby z telewizji. Jednak na szklanym ekranie iście wirtuozerskie umiejętności pianisty schodziły na drugi plan. Muzyk był lansowany, jako specyficzny kabareciarz. Natomiast publiczność zgromadzona w koszalińskiej Filharmonii miała okazję uczestniczyć w programie, gdzie to muzyka była najważniejsza.
Na początek zabrzmiał pompatyczny Marz Rakoczego z opery „Potępienie Fausta” Hectora Berlioza. Już od pierwszych taktów dało się słyszeć, że koszalińscy muzycy pod batutą Chmielarza czują się pewnie. Utwór wybrzmiał idealnie. Po tak wzniosłym hymnie zdawać by się mogło, że Malicki wkroczy na scenę niczym przywódca i charyzmatyczny wodzirej, natomiast stało się inaczej.
Artysta skromnie zasiadł przy fortepianie i zażartował, że pianista nie ma słuchu muzycznego, gdyż jest mu niepotrzebny. Następnie wybrzmiała wspaniała Fantazja węgierska Ferenca Liszta, gdzie Malicki zademonstrował swoje niesamowite zdolności i niemal akrobatyczny kunszt wirtuozerski.
Przepięknie także zabrzmiały szalenie popularne części suity Edwarda Griega do dramatu Peer Gynt. To kanony muzyki poważnej, gdzie trudno mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu. W sobotnie popołudnie zabrzmiały niebywałą słodyczą, która doskonale wpasowała się w program koncertu. „Poranek”, „Taniec Anitry” oraz „W grocie króla gór” zachwyciły fantastycznym wykonaniem rodzimej orkiestry.
Największy entuzjazm publiczności wywołały jednak zabawne aranżacje kolęd. Malicki i Chmielarz przygotowali swoje wyobrażenie popularnych melodii świątecznych w wyimaginowanych wersjach wielkich kompozytorów takich jak Mozart, Händel, Rachamninow, czy Chopin.
Na zakończenie zabrzmiała kompozycja Astora Piazzolli „Libertango”. Publiczność burzą oklasków domagała się bisu. Malicki wykonał miniaturę pełną muzycznego dowcipu. Pomieszał popularne melodie z muzyki filmowej, poważnej i rozrywkowej tworząc jeden zabawny utwór, który oprócz humoru pokazał niezwykłą erudycję muzyka. Oklaski zahuczały jeszcze donośniej