Ponad 300 osób w ścisku i przy potężnej dawce decybeli bawiło się w Inferno Cafe słuchając kompozycji Metallici, Machine Head, Rage Against The Machine i Sepultury. Każdy z zespołów, który prezentował się na scenie przygotował materiał doskonale, ale sama impreza ma także swoją ciemną stronę.
Rzadko się zdarza, aby tak porażający wynik frekwencyjny miał miejsce w Koszalinie, kiedy na scenach rodzimych klubów występują kapele z autorskim repertuarem. Okazuje się, że mentalność naszej publiki przepełnia strach przed nowym. Słuchacze zdecydowanie lepiej czują się w sytuacji gdzie są pewni, tego co usłyszą. Wielokrotnie przytaczany na naszych łamach duch inżyniera Mamonia znów triumfował utrwalając marazm koszalińskiej sceny muzycznej.
Jak można wyciągnąć słuchaczy z domów pod scenę? Najprościej jest zebrać kilka zespołów i przygotować covery, czyli bezpieczny, sprawdzony repertuar. Tym lepiej jeśli materiał oparty będzie o kompozycje największych gwiazd, które na stałe odcisnęły swoje piętno w muzyce. Czy na koncert Mahomuta albo Sally przyszłoby aż tyle osób, gdyby wspomniane zespoły prezentowały własny materiał? Odpowiedź wydaje się być oczywista.
Pozostawmy jednak dywagacje nad słusznością takich eventów, bo zarówno publiczność rockowa jak i każda inna ma w swoim gronie miłośników karaoke. Imprezy z cyklu tribute są właśnie takim swoistym rodzajem karaoke, z tą różnica, że zespół musi sam zagrać sobie cudzy podkład.
Na początek zabrzmiały utwory Metallici w wykonaniu Grzegorz Wypych Band. Muzycy świetnie podeszli do repertuaru. Choć wśród kompozycji Hetfielda i spółki nie brakuje ballad, muzycy koszalińskiego składu postanowili przerobić mocne, metalowe kawałki. Efekt końcowy był co najmniej intrygujący.
Fantastycznie zaprezentował się zespół Sally. Zadaniem młodych muzyków było przygotowanie utworów Rage Against The Machine. Koszalinianie nie starali się nawet naśladować pierwowzoru, zachowując swoje brzmienie i
pomysły aranżacyjne. Dzięki temu Rejdże zostały odświeżone, a nie skopiowane.
Najsłabiej wypadła formacja Quy, która po prostu, tak jak w przypadku wcześniejszych imprez trybiutowych – w skali 1:1 odegrała zadany materiał, czyli kompozycje Machine Head. Na koniec zaprezentował się najpotężniej brzmiący skład pod wodzą Marka „Mahonia” Karonia, czyli Mahomut. Wersje kawałków Sepultury, głównie z płyty „Roots” wstrząsnęły klubem, a energia płynąca ze sceny sprawiła, że publiczność dosłownie oszalała.
Nie ma to jak poderwać publiczność nieswoją twórczością, a jedynie wystudiowanym rzemiosłem.