Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Szlachetny zdrajca

Autor Robert Kuliński/ fot. M.D. 28 Grudnia 2014 godz. 16:59
Na zakończenie roku koszalińska publiczność miała okazję posłuchać morderczych riffów spod znaku death metalu. Na scenie Inferno Cafe zaprezentowały się dwie formacje Ashes i Betrayer

Lokal wypełnił się publicznością liczną i w pełni zaangażowaną w swoisty kult legendarnej grupy Beriala. Była to okazja do zapoznania się z nowym  materiałem, który już w lutym ukaże się nakładem Mystic Production. Album pod tytułem „Infernum in terra” to długo oczekiwany, drugi long play zespołu, który na

Ashes

pewno wstrząśnie  polską sceną metalową. Po dwudziestu latach Betrayer  wybrzmiewa  arcymistrzowskim i szlachetnym tonem.

Nie można tego powiedzieć o grupie, która supportowała zespół Beriala, czyli szczecińskiej formacji Ashes. Muzycy także wracają na scenę po dwóch dekadach nieobecności. Bardzo klasyczne  oldschoolowe deathowe zagrywki  z wyraźnym piętnem thrashu nie porwały słuchaczy. Zespół wystąpił dla zaledwie kilku osób, które cierpliwie wysłuchiwały kolejnych bardzo podobnych do siebie utworów. Stara szkoła  death

metalu  niestety w wykonaniu Ashes wybrzmiała   totalnym brakiem pomysłu i efekciarstwem. Puste kompozycje nie zachwyciły nawet najbardziej zagorzałych fanów  takiej stylistyki. 

Nie można jednak szczecinianom odmówić umiejętności muzycznych. Grupa doskonale,  wręcz podręcznikowo przebrnęła przez swój set pomimo  problemów technicznych. Mimo talentu i zawzięcia zabrakło energii oraz świeżości. Dało się odczuć, że zespołowi zdecydowanie bardziej zależy na samym brzmieniu niż zaprezentowaniu ciekawych kompozycji.

Betrayer

Po słabym występie Ashes scena i cała publiczność należała do Betrayera. Sala koncertowa Inferno momentalnie wypełniła się słuchaczami  spragnionymi potężnego brzmienia. Berial i spółka zafundowali swoim fanom absolutne misterium. Grupa z pełnym profesjonalizmem wydobyła ze swoich szalenie kunsztownych utworów magię, jaką rzadko się słyszy w muzyce metalowej, a tym bardziej live.

Set oparty o utwory z nowego materiału wzbogaciły także kompozycje z kultowej  płyty „Calamity”. Tłum pod sceną szalał w morderczym pogo, a muzycy w oprawie świateł i kłębach dymu prezentowali się jak postaci nie z tego świata. Miniony wieczór w Inferno dzięki Betrayerowi  był doskonałym, koncertowym zakończeniem roku.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Czytaj też

Minął rok z kulturą

Robert Kuliński - 28 Grudnia 2014 godz. 20:17
Kończący się rok wypełniły rozmaite wydarzenia kulturalne. Niestety, większości z nich nie warto nawet przypominać. Przyjrzyjmy się kulturze 2014 roku w Koszalinie, szukając ważnych i wartościowych eventów. Na niewątpliwą pochwałę zasługuje działalność Centrum Kultury 105, które  w minionym roku przygotowało szereg imprez na dobrym poziomie. Choć zdarzały się wpadki  to  przynajmniej miłośnicy muzyki mieli okazję zapoznać się z młodymi artystami choćby w cyklu Pure Young Stage, czy serii koncertów jak: Domowe Melodie, UL/KR i Dawida Podsiadły. Jeszcze dwa lata temu wielkimi wydarzeniami Raggafaya w CK 105  były występy artystów pokroju Ryszarda Rynkowskiego. Nowe pomysły, cykle tematyczne i dużo zmian. Powstał Club 105, gdzie można było posłuchać najróżniejszych brzmień, czy spotkać się w ramach wydarzeń Galerii Scena, która od września funkcjonuje w budynku przy ul. Zwycięstwa 105. W końcu amfiteatr latem  został wykorzystany, choćby na marny koncert zwiędłej gwiazdy -  Budki Suflera, czy świetnie prosperującego Kombii. Obok typowej rozrywki zawitała do Koszalina także Brodka, a Raggafaya mogła wystąpić przed własną publicznością na dużej scenie bez obaw, że rozbrykany basista Les Faroosh będzie miał zbyt Takuja Kuroda mało miejsca. Zmienił się też festiwal Hanza, który w końcu nabrał wyrazu międzynarodowego. Występ japońskiego trębacza Takuji Kurody był wydarzeniem wyjątkowym, choć muzycznie nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia.Jeśli chodzi o muzykę trudno pominąć rodzimą Filharmonię. Choć w większości repertuar oparł się o muzykę  romantyczną i barokową to zdarzały się prawdziwie przejmujące koncerty. Moim zdaniem wyróżnić i przypomnieć należy koncert z okazji świąt Wielkiej Nocy. Orkiestra pod batutą Franka Zachera Frank Zacher wykonała niebywałe dzieło Mikołaja Góreckiego III symfonię „Pieśni żałosnych”. W roli solistki wspaniała Bożena Harasimowicz (sopran), która arcypięknie wydobyła  specyficzną aurę zawartą w dziele mistrza. Także podczas 48. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej w koszalińskiej katedrze NMP wystąpił porażający zespół Bornus Consort. To była prawdziwa uczta dla miłośników muzyki z okresu średniowiecza. Les Faroosh Wspomniany wcześniej Les Faroosh, basista grupy Raggafaya pokazał się jako świetny kompozytor i wykonawca podczas wyjątkowego koncertu, gdzie wcielił się w rolę tapera. Stworzył autorską muzykę do filmu „Nosferatu – symfonia grozy”, gdzie  fantastycznie  połączył folkową narrację z syntetyczną kolorystyką rodem z wczesnych lat 80- tych ubiegłego wieku. Ponad wszystkim pobrzmiewała rockowa  drapieżność. Wieczór był elektryzujący. Kończąc podsumowanie muzyczne należy wspomnieć o działalności nieinstytucjonalnej. Pub Z Innej Beczki zaprezentował w minionym roku prawdziwe perły. Sławek Jaskułke grający na niedużym pianinie i fantastyczna atmosfera Espen Leite Skarpenland koncertu tria z udziałem  Espena Leite Skarpenglanda zapadły w pamięć. Natomiast w Kawałku Podłogi ogromna ilość wydarzeń zaskakiwała bardzo ciekawą muzyką, jak choćby wirtuozerskie popisy góralskiego „power bandu” Jazgot albo przezabawny wieczór z CeZikiem. Absolutnym cudem improwizatorskim był występ Olbrzyma i Kurdupla z udziałem niezrównoważonego muzycznie perkusisty Williego Hanne. Było też kilka debiutów na rodzimej scenie rockowej, a zdecydowanie najciekawszym nowym składem w Koszalinie okazał się punkowy zespół Que Pasa? od lewej: R. Ziarkiewicz, A. Zbylut, K. Kuskowski Jeśli chodzi o sztuki plastyczne, czy wizualne nie można powiedzieć, aby Koszalin miał się czym pochwalić w  2014 roku. Jedynie w Galerii Scena konsekwentnie  prezentowana była sztuka świeża i pełna energii. W marcu, jeszcze w starej siedzibie Sceny przy Koszalińskiej Bibliotece Publicznej, można było obejrzeć wystawę prac studentów szczecińskiej Akademii Sztuki. Od instalacji, rzeźb i nietypowego malarstwa po wideoart. Ta wystawa zaowocowała współpracą pomiędzy Galerią a uczelnią, dzięki czemu już w nowych warunkach Sceny w CK 105, można było  zapoznać się z humorystyczną sztuką Rafała Żarskiego, czy Mikołaja Tkacza. Pozostałe instytucje propagujące twórczość plastyczną, czy około plastyczną utrwalały w 2014 roku tradycję koszalińską, czyli przygotowywały ekspozycje nie ze względu wartości prezentowanych dzieł, a raczej z uwagi na wzajemne koligacje towarzyskie zarządzających i artystów. "Kali babki" fot. I. Rogowska Na koniec należy przypomnieć wstrząsającą premierę  w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Spektakl „Kali babki” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego to nie tylko powiew świeżości pod względem formalnym ,ale przede wszystkim opowieść traktująca  dawnego „Tulipana” jako wytrych do zobrazowania emocjonalnej i intelektualnej pustki dzisiejszego społeczeństwa.  Sztuka warta polecenia. Miniony rok nie należał do wybitnych, ale być może rozpoczęły się zmiany, które zaprocentują w nadchodzącym 2015. Życzę tego Wam - Drodzy Czytelnicy - jak i sobie.