Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Świąteczna biesiada i romantyzm

Autor Robert Kuliński/ fot. Art Rut 20 Grudnia 2014 godz. 10:47
Miniony koncert w Filharmonii Koszalińskiej wypełniła atmosfera świąteczna. Wszystko za sprawą koszalińskiego Chóru Cantate Deo oraz solistów Mateusza Telińskiego i Katarzyny Topek.

Wykonawcy w towarzystwie orkiestry symfonicznej zaprezentowali kolędy w nietypowych opracowaniach. Nie zabrakło także części typowo  instrumentalnej, gdzie zabrzmiały arcydzieła baroku i romantyzmu.

Publiczność tłumnie wypełniła salę koncertową, jednak wydawało się, że część słuchaczy w ogóle nie była

zainteresowana muzyką. Niestety, kiedy na rozpoczęcie wieczoru orkiestra pod batutą Eugeniusza Kusa  wykonała Concerto grosso g – moll op.6 nr 8 autorstwa Arcangello Corelliego, słychać było pomruki rozmów, a pobłyskujące na widowni  ekrany smartfonów nie sprzyjały zanurzeniu się w  mistrzowskich i wysmakowanych, jak na epokę baroku, dźwiękach. Trzeba nadmienić, że akustyka sali koncertowej pozwala usłyszeć mamrotanie innego słuchacza oddalonego nawet o kilka rzędów. 

Dlaczego tak rozpasana publiczność pojawiła się tego wieczoru w filharmonii? Sytuacja wyjaśniła się, gdy na scenę wchodził Chór Cantate Deo, w skład którego wchodzi około 40  młodych  i bardzo młodych wokalistów oraz wokalistek. To podekscytowani rodzice

wykonawców występujących na estradzie,  nie potrafili uszanować tych słuchaczy, którzy przyszli wysłuchać czegoś więcej niż występ chóru.

Na scenie pojawili się także soliści. Kiedy zabrzmiały pierwsze takty „Wśród nocnej ciszy” w opracowaniu Jana Maklakiewicza  w końcu  słuchacze – rodzice zdołali  zamilknąć i skupić się na warstwie muzycznej. Zaskakujące, jak najprostsze,  banalne melodie  w dodatku tak starannie utrwalane od najmłodszych lat w świadomości niemal każdego Polaka, potrafiły wybrzmieć świeżo.

Wspaniały, delikatny głos  Katarzyny Tapek kontrastował z  nieco ordynarnym barytonem i basem  Telińskiego. Gdy śpiewacy  przy wsparciu chóru wykonywali kolejne  kolędy, z cicha z  widowni dało się usłyszeć narastający głos konkurencyjnego "zespołu wokalnego", składającego się z nucących melodie pod nosem.


Największe oklaski zdobyły wykonania „Jingle bells” Jamesa Pierponta oraz „Feliz navidad”  José Feliciano. Niektórzy starali się nawet nagrodzić wykonawców owacjami na stojąco. Być może dlatego, że  podczas wspomnianej kompozycji  Feliciano  z widowni zadudniło poklaskiwanie do rytmu, zupełnie jak na imprezie biesiadnej.

Durga część koncertu, w pełni instrumentalna upłynęła już w zdecydowanie innej atmosferze, a to dlatego, że część słuchaczy  - rodziców nie wróciła po przerwie do sali koncertowej. Zabrzmiały dwa  dzieła prezentujące niemal kanoniczne założenia muzyczne epok, w których powstały.

Na początek fragmenty Suity „Na wodzie” Georga Friedricha Händla  będące esencją barokowej ozdobności.  Dzieło miało wprawić w zachwyt ówczesnego króla Anglii - Jerzego I  i to rzeczywiście było słychać. Koszalińska orkiestra prowadzona przez Eugeniusza Kusa zabrzmiała najwyżej poprawnie.

Natomiast VIII symfonia h – moll „Niedokończona” Franza Schuberta w końcu nadała wieczorowi  choć cień powagi. Pomimo, że muzykom nie udało się zagrać idealnie, gdyż pojawiły się drobne problemy z rytmiką, to liryzm Shuberta zawarty w melodii  oraz symfoniczny dramatyzm, pozwoliły rozsmakować się w na wskroś romantycznym dziele.

Poprzedni artykuł