Aula przy ul. Kwiatkowskiego nie wypełniła się publicznością po brzegi, a szkoda, bo pomysł na podzielenie się swoją pracą z innymi to odważna i wartościowa inicjatywa. Reportaże, czy filmy dokumentalne przygotowywane w ramach zajęć Dziennikarskie Pisanie o Historii, nie były stworzone przecież tylko po to by otrzymać dobrą ocenę. Te prace miały opowiedzieć historię, a jak można to uczynić, gdy nie są prezentowane publiczności?
Niektóre z prezentowanych studenckich filmów dokumentalnych zalegały w szufladzie niemal od trzech lat. W pewnym momencie dziewczyny z „Widzimisię” zaproponowały, aby pokazać je szerszemu audytorium. - Wyjaśnia dr Elżbieta Juszczak – Maraszkiewicz. - Dokumenty dotyczą naszego rejonu. W związku z tym, że nikt inny o nas nie powie, postanowiliśmy, że sami opowiemy o tym skąd jesteśmy. Samo przedsięwzięcie ma nieco charakter marketingowy, bo czasy są okrutne i trzeba się promować - żeby nie zginąć, ale przede wszystkim żal było tego, że te filmy leżały w szufladzie.
Pierwsza część wydarzenia upłynęła przy prezentacjach zaproszonych prelegentów. Publiczność poznała historię kulturowego tygla, jakim od zawsze było Pomorze z całą różnorodnością językową, czy obyczajową. Zaprezentowane zostały fragmenty najciekawszych reportaży radiowych Grażyny Preder. Natomiast Joanna Chojecka przybliżyła rolę, zadania i sposób funkcjonowania Archiwum Państwowego w Koszalinie.
Po krótkiej przerwie odbyły się projekcje prac studentów Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej rodzimej politechniki. Pomimo amatorskiego sprzętu i niewielkiego doświadczenia studenci pokazali się z bardzo dobrej strony. Przedstawiony został m.in. problem bezdomności. Film „Mój brat albert” opowiada o zjawisku z punktu widzenia pensjonariuszy i
pracowników koszalińskiego Schroniska im. św. Brata Alberta.
Projekcje pokazały także, jak studenci ciężko pracowali na efekt finalny swoich dokumentów, zaskakując inwencją pomimo ograniczonych - do minimum - środków.
Dzięki temu Festiwalowi studenci, którzy przyszli obejrzeć dokument mają okazję zobaczyć, że są w stanie sami stworzyć filmy na bardzo dobrym poziomie, za bardzo małe koszta. - Mówi Bartosz Oleś, członek Koła Naukowego Widzimisię. - To jest tak naprawdę festiwal naszej pracy. Nikt nam w tym nie pomagał. Ważnym aspektem dzisiejszego spotkania jest też próba obudzenia lub zbudowania wśród młodych tożsamości środkowopomorskiej. - Dodaje. - Myślę, że w Polsce wciąż pokutuje poczucie historycznej niesprawiedliwości, a tak na prawdę nie wiele osób zna historię swojego regionu. Uważam, że opowiadanie o tym co dotyczy bezpośrednio naszego najbliższego otoczenia, może nauczyć swoistego patriotyzmu.
Przedsięwzięcie odbyło się wyłącznie w oparciu o środki uczelni. Jak wyjaśniła dr. Juszczak - Maraszkiewicz nie było czasu na wyszukanie sponsorów. Natomiast w przyszłym roku - o ile studenci przygotują filmy na dobrym poziomie - podjęte zostaną odpowiednie kroki w celu znalezienia partnerów.