Koszalinianie nie zawodzą. Dwa mecze z niewygodnymi rywalami były dla podopiecznych trenera Igora Milicica rozgrzewką przed następnymi, jeszcze trudniejszymi pojedynkami – z Treflem Sopot oraz Stelmetem Zielona Góra. Akademicy pokonali w drugiej kolejce King Wilki Morskie 75:69. Najlepszym strzelcem biało – niebieskich był Qyntel Woods. Amerykanin zdobył 28 punktów i gdyby nie jego popisy w ofensywie, to goście mogliby mieć nieco cięższą przeprawę z solidną drużyną ze Szczecina. - Powinniśmy wygrać większą przewagą, jednak popełniliśmy kilka błędów, które nie powinny nam się przydarzyć – podsumował krótko Garrick Sherman, środkowy AZS.
Drugie zwycięstwo zaliczyli również koszykarze Polskiego Cukru Toruń, którzy pokonali Rosę Radom 74:61. Drużyna prowadzona przez trenera Miliję Bogicevicia sprawiła tym samym kolejną niespodziankę, bo w pierwszej kolejce beniaminek z Torunia ograł włocławski Anwil. Najlepszym strzelcem gospodarzy był Jarosław Zyskowski, który nazbierał 21 punktów. - To było zdecydowanie najgorsze spotkanie w moim wykonaniu w barwach Rosy – powiedział po meczu rozgrywający radomskiej ekipy, Kamil Łączyński.
Koszykarze PGE Turowa wygrali drugie spotkanie, potwierdzając tym samym, że będą w tym sezonie walczyć o kolejny tytuł mistrza Polski. Zawodnicy prowadzeni przez trenera Miodraga Rajkovicia rozbili Jezioro Tarnobrzeg 119:83. To był jeden z tych meczów, gdy zgorzelczanie mogli na nieco większym luzie bić się o kolejne punkty do tabeli. Jezioro nie postawiło twardych warunków, mimo że spotkanie odbywało się w Tarnobrzegu. Najlepszym strzelcem gości był Damian Kulig, autor 22 punktów.
Mecz z MKS Dąbrową Górniczą był dla koszykarzy Stelmetu tzw. spacerkiem. Koszykarze z Zielonej góry pokonali beniaminka 91:77. W kolejnym spotkaniu błyszczał Steven Burtt. Amerykański rozgrywający wyrasta na jedną z czołowych postaci nie tylko Stelmetu, ale i całej ligi. Wygląda na to, że kibice w Zielonej Górze mają kolejnego leworęcznego zabójcę po Walterze Hodge'u. Burtt rzucił w niedzielę 28 punktów przy świetnej, niemal siedemdziesięcioprocentowej skuteczności z gry.
Ostatnim zespołem, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał jest WKS Śląsk Wrocław. Przegrana w Superpucharze Polski z PGE Turowem Zgorzelec wyraźnie rozsierdziła koszykarzy najbardziej utytułowanego klubu w naszym kraju. W drugiej kolejce wrocławianie wywalczyli cenne dwa punkty w potyczce z Treflem Sopot. Gwiazdą meczu był Lawrence Kinnard, były koszykarz drużyny z trójmiasta. Amerykanin rzucił 31 punktów. Goście wygrali ostatecznie 95:93.
Falstart w nowym sezonie zaliczyli koszykarze Anwilu Włocławek, którzy przegrali drugi mecz z rzędu. Asseco Gdynia pokonała popularne „Rottweilery” 67:58. Zawodnicy prowadzeni przez trenera Mariusza Niedbalskiego nie imponowali skutecznością, szczególnie w rzutach z dystansu (11%). Gdynianie natomiast grali konsekwentnie. Goście poradzili sobie bez jednego ze swoich najlepszych strzelców – Przemysława Frasunkiewicza. Najlepszym strzelcem spotkania był Brandon Brown, autor 14 punktów.
Pierwsze zwycięstwo w lidze odnieśli koszykarze Energi Czarnych. Słupszczanie pokonali Wikana Start Lubin 71:68. Gospodarze zdecydowanie zbyt długo męczyli się z beniaminkiem ligi. Wydaje się, że największą siłą drużyny prowadzonej przez trenera Dejana Mijatovicia będą Amerykanie: Kyle Shiloh i Callistus Eziukwu. Pierwszy zapewni punkty z obwodu, a drugi będzie świetnym zabezpieczeniem pola trzech sekund.
Polpharma przegrała nieoczekiwanie z Polfarmexem Kutno 62:80. Goście ze Starogardu Gdańskiego nie grają równo w ostatnich sezonach, dlatego można się spodziewać, że i w tym roku „Farmaceuci” nie awansują do fazy play-off. W drużynie beniaminka brylował Bartłomiej Wołoszyn, były gracz AZS zdobył 17 punktów oraz popisał się kilkoma efektownymi akcjami.