Występ umownego zespołu, który miał umilić podróż mieszkańcom miasta jadącym w autobusach miejskiej komunikacji, przyjęty był dość chłodno.
Siedmiu „muzyków” zaopatrzonych w symboliczne instrumenty wykonane z desek i płyty pilśniowej odgrywało swoją rolę przy dźwiękach muzyki wybrzmiewającej z maleńkiego głośnika zainstalowanego w pudle rezonansowym „gitary”. Grupie przewodził Wojtek Węglowski, dyrektor artystyczny festiwalu, który okrzykami pełnymi entuzjazmu zapraszał podróżnych na Plac Polonii 1 do udziału w imprezie.
Rozdawane były także materiały promujące festiwal, czyli naklejki z charakterystycznym logiem oraz bransoletki. Zespół nie planował trasy wcześniej i przemieszczał się przypadkowymi autobusami. Happenerzy zatoczyli koło od al. Monte Cassino, przez ul. Pileckiego, Zwycięstwa w okolice dworca kolejowego, następnie powróci autobusem nr 6 do punku wyjścia.
Najważniejszym elementem była jednak reakcja podróżnych. Entuzjazm nie zaznaczył się szczególną wylewnością. Nieśmiałe uśmiechy u starszych osób i bardziej widoczne u młodszych, nic ponadto. Wiedziałam o rozpoczęciu festiwalu przy bibliotece, ale nie spodziewałam się, że to będzie też w autobusach. - Mówi Jadwiga, emerytka. - Miło widzieć wesołych młodych ludzi, którzy zapraszają na takie wydarzenie. Przyjemnie się jedzie przy pięknej muzyce i w tak radosnej atmosferze.
- Bardzo ciekawe, podoba mi się. - Mówi Krzysztof, gimnazjalista. - Jak zobaczyłem te grupkę w melonikach to byłem totalnie zaskoczony. Myślę , że przyjdę dzisiaj zobaczyć o co tak naprawdę chodzi, bo nie wiedziałem, że taki festiwal ma miejsce w Koszalinie.
Nie zabrakło także krytyki. Nie wiem co to miało właściwie być? – Mówi Jarosław. - Jakieś pudła, coś pokrzyczeli i poszli. Teraz ludzie wracają zmęczeni po pracy do domu, a oni jeszcze zastawiają miejsce.
Oczywiście akcja w komunikacji miejskiej nie mogła obyć się bez spotkania z kontrolerami biletów, którzy byli chyba najbardziej zaskoczeni tym co zastali wsiadając do autobusu. Padły pytania o pozwolenie na tego typu działania. Obyło się bez mandatów.
-Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. - Mówi sprawca całego zamieszania Wojtek Węglowski. - Ten event pokazał, że ludzie nie są do końca przygotowani na takie rzeczy. Mimo to nie zauważyliśmy, żadnego przejawu dezaprobaty. Fakt, że podróżni byli nieco w kontrze do nas, ale z czasem, kiedy muzyka zagrała dłużej, pojawiały się uśmiechy. Uważam,
że jest to dobry sposób na reklamowanie różnych tego typu wydarzeń jak np. nasz festiwal. Słowo i kontakt z drugim człowiekiem przemawia bardziej niż bilboard. Może przez to zaskoczenie informacja o festiwalu zapadnie w pamięć dużo bardziej.
Happening odbywać się będzie do piątku od godziny 13:00. Celem jest także zaznaczenie, że Miejski Zakład Komunikacji również włącza się w festiwal.