Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Krótki(ego) zarys spektaklu

Autor Robert Kuliński/ fot. Izabela Rogowska 26 Czerwca 2014 godz. 16:20
W najbliższą sobotę, w ramach uroczystego zakończenia sezonu, Bałtycki Teatr Dramatyczny przygotował premierę spektaklu „Krótki(ego) zarys historii teatru”. Z autorem scenariusza, reżyserem i aktorem BTD Piotrem Krótkim rozmawia Robert Kuliński.

Pracuje pan w BTD już prawie 30 lat, czy w spektaklu znajdą się jakieś osobiste historie?

 - Tak, tego się nie da uniknąć. Przez tyle lat pracy uzbierało się kilka anegdot, jednak nie chciałem ich przenosić w skali 1 do 1. Generalnie zaczątkiem każdego scenariusza jaki napisałem - tak samo było w przypadku „Historii Polaka w obrazkach...” - są piosenki. Ja napisałem teksty, a muzykę skomponował Maciej Osada – Sobczyński.  Dopiero wokół piosenek powstał zarys scenariusza. 

Skąd pomysł na taką opowieść?

 - To była propozycja dyrektora Zdzisława Derebeckiego. Kiedy przygotowywaliśmy się do jubileuszowego, 60 sezonu BTD zaproponował, abym coś napisał. Zabawne, bo potraktowałem to jako luźną propozycję, a kiedy wróciłem z urlopu wyczytałem w prasie, że dyrektor poinformował o takim przedstawieniu. Było to bardzo dobre zagranie, bo jestem osobą leniwą i jeśli nie zostanę przyparty do muru, to ciężko jest mi się zmobilizować.

Nie jest to pierwszy raz kiedy zajmuje się pan reżyserią. Jak wygląda praca z kolegami? Słuchają się?

 - To działa na zasadzie pracy wspólnej, zarówno kiedy reżyseruję i kiedy piszę scenariusz. Biorę pod uwagę wszelkie sugestie koleżanek i kolegów . Razem przygotowujemy spektakl. Przy pracy nad przedstawieniem do  mojego scenariusza jest nawet łatwiej, bo  zawsze piszę pod konkretne osoby.

W jaki sposób opowie pan tę historię? Przez lata widział pan zmiany w teatrze, zmieniły się także warunki polityczne.

 - Zawsze twierdziłem, że teatr jest odbiciem rzeczywistości. Scena nie istnieje w oderwaniu od otoczenia. Czy były to lata PRLu, przemiany ustrojowej, tak i obecnie - teatr koresponduje, z tym co jest na zewnątrz. Nie jest to enklawa, czy wolny byt zawieszony w próżni. Przez lata zmieniała się dramaturgia, ale i ludzie się zmieniali. To właśnie pokażę w sztuce, oczywiście w sposób lekki i z przymrużeniem oka. Na przykład pokażemy  jak wyglądały próby w latach 60-tych, 70 -tych, 80 -tych, a różnice są znaczące. Aktorzy zaproponują widowni tzw. alfabet teatru, a wszystko w oprawie piosenkowej.

Czy by mógł pan zdradzić swoją opinię na temat zmian w teatrze jako takim, jak pan ocenia młodych twórców?

 - Uważam, że najbardziej jaskrawym przykładem zmian są polskie kabarety. Kiedy wypowiedź artystyczna była pod ścisłą kontrolą, działo się więcej w sensie przekazu nie wprost. Była to swoista gra z udziałem widzów. Teraz to co obserwuję na scenach nie uważam za kabarety, ale wygłupy. Polski kabaret zakończył się na grupie Potem, czy Mumio.
    
Mówi pan o kabaretach, a pana sztuki są w duchu komediowym. Rozumiem, że to stylistyka w jakiej odnajduje się pan najlepiej?

 - Zdecydowanie tak. Od 15 roku życia związany byłem ze sceną kabaretową. Udało się nawet naszej grupie zaistnieć na festiwalu w Zakopanem „Złote rogi kozicy”, który w tamtym czasie był  najważniejszym przeglądem tego typu w Polsce.

Chciałbym poruszyć jeszcze sprawę, którą  wydaje mi się być ważna. Aktualnie powracają tendencje neoliberalne i pomysły na oddanie kultury w ręce prywatne. Czy uważa pan, funkcjonowanie np. BTD byłoby możliwe?

Uważam że jesteśmy zbyt biednym społeczeństwem, aby stać nas było na powszechny dostęp do tzw. kultury wyższej. Gdyby tak się stało to w krótkim czasie pozostałoby tylko kilka teatrów warszawskich lub kilka tych, które mają status Teatru Narodowego. U nas  nie ma jeszcze takiej sytuacji jak w rozwiniętym zachodnim społeczeństwie, że znaleźć sponsora jest o wiele prościej. Udało mi się wtrącić parę słów na ten temat w spektaklu.  Politykom łatwo przychodzi wypowiedź w stylu: „Kultura się zawsze obroni” co jest nieprawdą. W czasie kryzysu, który w Polsce moim zdaniem trwa od lat 50 -tych,  najłatwiej tnie się na kulturze. Był taki zamysł na początku lat 90-  tych, kiedy Ministrem Kultury była pani Cywińska. To ona chciała zostawić teatry tylko w największych miastach, a pozostałe zespoły miały funkcjonować na zasadzie objazdowej. W skutek takich działań Słupsk na 12 lat utracił swój teatr. My też musieliśmy w tamtym okresie walczyć o BTD, nie było łatwo, ale się udało.

Rozumiem, że więcej historii zobaczymy w sztuce. Dziękuje bardzo za rozmowę.

Poprzedni artykuł