Wczoraj pisaliśmy o sporze zbiorowym między koszalińskimi filharmonikami, a dyrekcją. Przedstawiliśmy jednak argumenty tylko jednej ze stron - protestujących związkowców Solidarności. Dziś otrzymaliśmy odpowiedź Roberta Wasilewskiego, dyrektora Filharmonii Koszalińskiej.
Według wczorajszych informacji jest już oficjalne potwierdzenie, że podwyżki będą od lipca. Złożyłem wniosek do Urzędu Miasta w grudniu o dotację właśnie pod kontem zwiększenia płacy zasadniczej muzyków – mówi Wasilewski – jednak czy otrzymamy dofinansowanie w takiej wysokości o jaką prosiłem, tego jeszcze nie wiem. Decyzja zostanie ogłoszona 30 czerwca. Według dalszych wyjaśnień dyrektor wnioskował o niebagatelną, ale racjonalnie wykalkulowaną kwotę w wysokości 900 tys. zł. Pokryłaby ona w sposób wystarczający koszty związane z żądaną przez związkowców podwyżką płacy zasadniczej o 600 zł miesięcznie.
Druga podwyżka jakiej domagają się protestujący dotyczy dodatkowego wynagrodzenia za koncert, które obecnie wynosi 100 zł brutto. Związkowcy chcą, aby ta kwota wzrosła do 150 zł i twierdzą, że Filharmonia dysponuje wystarczającymi środkami, aby spełnić żądania bez konieczności dotacji Miasta. Związkowcy nie mają racji – kontruje Wasilewski – nie posiadają ani wiedzy, ani doświadczenia w zakresie analizy księgowej. Takich możliwości po prostu nie ma. Według protokołu rozbieżności dyrekcja tłumaczy, że podwyżka, aż o 50% wymusi ograniczenie działalności koncertowej. Jest to logiczne – wyjaśnia dyrektor – zwiększenie stawki spowoduje, że wiele koncertów, które obecnie sprzedajemy poza pulą dotacji, nie odbędzie się. W związku z tym zarobki muzyków wręcz zmaleją, gdyż będą grali mniej. Na pewno nie jest możliwa podwyżka w skali 50 %, gdyż dla wielu naszych kontrahentów, zwłaszcza tych, z którymi współpracujemy na stałe, byłby to szok. W jednym roku trzeba zapłacić 10 tys. zł, a w kolejnym już 15 tys. nie jest to w tym monecie do zrealizowania. Tego typu podwyżka jest w pewnym sensie słuszna, ma swoje dobre strony, ale może być bardzo niekorzystna dla wielu koncertów, które sprzedajemy poza dotacją.
Inny punkt sporu dotyczył udostępnienia dodatkowych sal jako garderoby dla muzyków. Według protestujących można to zrobić, należałoby tylko wprowadzić zmiany w dotychczasowym przeznaczeniu pomieszczeń. Gdyby istniała taka możliwość to już dawno byłaby wykorzystana - tłumaczy Wasilewski – żądania związkowców idą właśnie w kierunku zmiany funkcji innych pomieszczeń. Na to się nie mogę zgodzić. Chodzi o to, że sale, które są przeznaczone na ćwiczenia solowe lub zespołowe zostałyby z tego wyłączone, a jednocześnie pomieszczenie, które teraz pełni rolę garderoby, byłoby zupełnie niewykorzystane. To się może wydawać dziwne, ale mamy tu w nowym budynku, paradoksalnie mało miejsca. Uważam, że trzeba trochę poczekać i chyba uda się znaleźć jakieś rozwiązanie, ale na dzień dzisiejszy to żądanie związkowców nie może być zrealizowane.
Według wczorajszych informacji udało się wypracować kompromis co do informowania o planie pracy orkiestry oraz kwestię partycypowania w wynagrodzeniu za koncerty tzw. terenowe. Kiedy spór zostanie zażegnany? Trudno powiedzieć, jednak Wasilewski podkreślił, że to przecież nie tylko od niego zależy. Nasze stanowiska są bardzo rozbieżne – dodaje – z czego największy problem to oczywiście wynagrodzenia, a ja nie mam w gabinecie drukarki do pieniędzy. Cały ciężar musi spocząć na barkach samorządu lokalnego.
Czy 30 czerwca przyniesie przełom? To się okaże, trzymamy rękę na pulsie.