Drużyna AZS Koszalin trafiła na niezwykle trudnego rywala. PGE Turów Zgorzelec to bezdyskusyjnie najlepsza ekipa w Polsce, która jest murowanym kandydatem do grania w finałach Tauron Basket Ligi. Akademicy w dwóch spotkaniach pokazali wolę walki i determinację, jednak to było stanowczo za mało na zespół prowadzony przez trenera Rajkovicia. Koszalinianie grali bez żadnego rozgrywającego, a dodatkowo niedługo przed wyjazdem kontuzji nabawił się Piotr Dąbrowski. By uniknąć szybkiego końca sezonu, podopieczni Igora Milicicia muszą pokonać zgorzelczan w najbliższy wtorek.
Niespodzianki nie było także w dwóch spotkaniach pomiędzy Treflem Sopot i Energą Czarnymi Słupsk. Drużyna prowadzona przez Andreja Urlepa jest nękana przez kontuzje, stąd też faworytem tej pary ćwierćfinałowej byli koszykarze Trefla, którzy w pierwszym spotkaniu wygrali 77:71, a w drugim 83:75. Rywalizacja przenosi się do hali Gryfia i niewykluczone, że zawodnicy z Trójmiasta będą musieli włożyć w ten mecz nieco więcej siły, by ostatecznie awansować do półfinału Tauron Basket Ligi.
Do sporej niespodzianki doszło w Zielonej Górze. Stelmet to aktualny mistrz Polski, dlatego Asseco Gdynia była skazana na porażkę. Podopieczni trenera Uvalina wygrali pierwsze spotkanie 84:66, wówczas zawodnicy z Trójmiasta nie mieli nic do powiedzenia. W drugim meczu było zupełnie inaczej. Gospodarze zagrali bez wiary w swoje umiejętności i bez charakteru. Gdynianie prowadzeni przez A.J. Waltona odnieśli niezwykle cenne zwycięstwo 71:58. Dlatego jednego można być pewnym, o losach tej pary na pewno zadecydują przynajmniej dwa spotkania.
Najciekawszą parą wydawała się być rywalizacja Rosy Radom i Anwilu Włocławek. Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego muszą sobie radzić bez Kamila Łączyńskiego, który w pierwszym spotkaniu (83:77) nabawił się groźnego urazu. Mimo to, radomianie byli bardzo blisko tego, by doprowadzić do remisu. Drugi mecz musiały rozstrzygnąć aż dwie dogrywki (89:85), górą byli jednak gospodarze.