Olimpiada to nie tylko medale o honory, to również walka o pieniądze, które można liczyć w setkach tysięcy złotych. Na Igrzyskach w Vancouver biało-czerwoni zdobyli łącznie sześć medali. Będąc bardziej konkretnym, Polacy przywieźli jedno złoto, trzy srebra i dwa brązy. Wówczas te sukcesy kosztowały PKOl blisko dwa miliony złotych - wliczając w to premie dla zawodników, jak i sztabów szkoleniowych. Za złoty "krążek" przewidziano 250 tysięcy złotych, za drugie miejsce 150 tysięcy, a trzecie 100 tysięcy.
Tym razem PKOl może wydać nieco mniej na premie, chociaż wszystko zależy od wyników polskich sportowców. Za złoty medal zdobyty w Rosji, nasz zawodnik dostanie "zaledwie" 120 tysięcy, za dalsze miejsca odpowiednio 80 i 50 tysięcy złotych. W sportach drużynowych - 90, 60 i 37,5 tysiąca złotych.
Na tle pozostałych państw nie mamy się czego wstydzić, ponieważ jesteśmy dosyć wysoko w rankingu. Co więcej, ponad dwadzieścia państw nie uznaje premii za medale. Ważne jest również to, ze PKOl nie pobiera pieniędzy z budżetu państwa. Dla porównania, Rosjanie dostaną za pierwsze miejsce 370 tysięcy złotych (srebro 232 tys., a brąz 157 tys.). Amerykanie są znacznie bardziej oszczędniejsi, ponieważ ich mistrz olimpijski dostanie zaledwie 50 tysięcy złotych.