Wystawa prac Andrzeja Ciesielskiego została opatrzona tytułem „Błahostki i drobiazgi”. Artysta po raz kolejny przekonał, jak daleko mu do sztuki pojmowanej tradycyjnie, jak blisko do nurtu neoawangardowego.
Koszalińska Galeria Scena, mająca swoją siedzibę w byłej kotłowni Koszalińskiej Biblioteki Publicznej, słynie z niecodziennych wydarzeń artystycznych. Surowe wnętrze galerii jest świetnym tłem dla interesujących i oryginalnych ekspozycji . Takim właśnie wydarzeniem stał się piątkowy wernisaż wystawy prac Andrzeja Ciesielskiego.
- Zazwyczaj jest tak, że goście przychodzący na wernisaż zastają ściany obwieszone obrazami, ktoś opowiada o artyście, o jego dorobku - witał gości Andrzej Ciesielski. – W tym przypadku będzie inaczej.
Faktycznie, goście tego wernisażu zastali puste pomieszczenie. Gdzie są prace? – pytali niektórzy. Wszystko stało się jasne, kiedy autor, jeszcze w roboczym ubraniu, zaczął zawieszać na ścianach swoje grafiki.
- W dużych galeriach o wszystkim decyduje kurator wystawy – opowiadał Ciesielski, nie przerywając swojego dzieła. – Inaczej jest w małych autorskich galeriach. Takich, jak właśnie ta. Tu artysta czasem musi chwycić za młotek, czy wejść na drabinę, aby przygotować ekspozycję.
Przygotowanie eksponatów na wystawę „Błahostki i drobnostki” zajęło Andrzejowi Ciesielskiemu niewiele ponad kwadrans. Gdy wszystko było gotowe, artysta przebrał się w wyjściową marynarkę i wraz Ryszardem Ziarkiewiczem, szefem Galerii Scena, zaprosił gości do zwiedzania wystawy.
Jeśli ktoś w galeriach sztuki szuka tradycyjnych pejzaży na płótnach, ta wystawa niewątpliwie go zaskoczy. Bo czy sztuką mogą być zużyte jednorazowe zapalniczki umieszczone w przeźroczystych pojemnikach? Mogą, jeśli tak podpowie nam wyobraźnia, przestrzeń, czy czas, w jakim ta sztuka się dzieje.