Wzloty i upadki. Porażki i zwycięstwa. Chwile radości i przygnębienia. To tylko niektóre cechy, dzięki którym sport jest czymś wspaniałym. Niestety jednak gorzej, gdy drużynę, w której się gra, bądź której się kibicuje, spotyka to gorsze. Tak też się stało w przypadku AZS Koszalin.
Zagubiona forma
LaceDarius Dunn od momentu podpisania umowy z AZS kreowany był na gwiazdę zespołu. Przemawiały za tym świetne statystyki z ligi portugalskiej, w której był najlepszym graczem. Niestety jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Amerykanin formę pozostawił w nieznanym jak do tej pory miejscu. Jedno jest pewne. Poszukuje jej, podobnie jak paszportu, który zgubił przed przylotem do Europy, jednak... o ile paszport odnalazł, z odnalezieniem formy może być nieco trudniej. Morał na przyszłość jest prosty: gwiazdą ligi się nie jest, gwiazdą ligi się zostaje.
Niedyspozycja lidera
Cała drużyna budowana była jednak wokół innego gracza. Darrell Harris przez lata gry w naszej lidze był jednym z najlepszych graczy występujących na pozycji środkowego. Przed obecnym sezonem stracił jednak znacznie na szybkości. Znając umiejętności i predyspozycje tego gracza, zapewne z czasem wróciłby do dawnej formy. Niestety jednak doznał kontuzji, przez którą został wyeliminowany z gry i treningów na okres minimum trzech tygodni. W tej sytuacji kontuzja Harrisa to najgorsze co mogło spotkać AZS. Na domiar złego trener Sretenović nie jest zwolennikiem umiejętności Rafała Bigusa, który został sprowadzony do Koszalina, aby zastąpić kontuzjowanego Amerykanina. W składzie są jeszcze Raymond Sykes oraz Zbigniew Białek. Pierwszy - gra w kratkę, drugi – nie przepada i nie pali się do gry w strefie podkoszowej.
Brak zespołowości
W jednym z wywiadów Sek Henry przyznał, że w grze Akademików brakuje zespołowości i zgrania. Statystyki po trzech kolejkach potwierdzają to. AZS notuje średnio 9 asyst w każdym meczu. Do tego dochodzi najgorsza w lidze skuteczność z gry na poziomie 38 procent. W koszalińskim półświatku koszykarskim pojawiła się zabawna sugestia, aby w miejsce Brandweina i Dunna na pozycję rozgrywających powołać duet Sretenović-Milicić, którzy na parkiecie spisaliby się lepiej niż wcześniej wymienieni gracze. Prezes klubu Marcin Kozak nie wyklucza, że w przypadku kolejnych porażek może dojść do zmian personalnych w zespole, niekoniecznie w sztabie szkoleniowym drużyny. Nie mniej jednak Zoran Sretenović po ewentualnej porażce „bez stylu” w meczu ze Stelmetem Zielona Góra zasiądzie na przysłowiowym „gorącym krześle”.