Patryk Pietrzala: Po raz kolejny zajęła Pani pierwsze miejsce w Mistrzostwach Polski w Motocrossie, w strefie zachodniej. Czy tegoroczne zwycięstwo smakuje tak samo czy może jest bardziej wartościowe?
Anita Drewniok: W tamtym roku, u siebie na torze zajęłam czwarte miejsce, więc teraz jestem bardzo zadowolona z tego, że wywalczyłam tutaj pierwszą pozycję. Nie udało mi się poprawić swojego miejsca w klasyfikacji generalnej i dalej jestem na trzecim miejscu. Muszę zaznaczyć, że są to Mistrzostwa Polski strefy Zachodniej, a nie ogólnopolskie zawody. Jesteśmy podzieleni na trzy strefy.
Od czego zaczęła się ta fascynacja motocrossem?
- Mieszkam niedaleko toru. Parę lat temu jeździłam z kolegą i zauroczyłam się tym sportem. Później poznałam tam swojego chłopaka i tak się zaczęło. Trzy lata temu spróbowałam pierwszy raz, trochę się potrubowałam, zdecydowałam, że to nie jest sport dla mnie. Jednak za trzecim podejściem już zostałam na torze.
Czy jeździ Pani do innych miast na zawody, czy tylko skupia się na pobliskich turniejach rozgrywanych blisko Koszalina?
- To jest cały cykl w strefie zachodniej, więc jeżdżę po kilkunastu miastach i torach. U nas, w Konikowie rozgrywana była X runda, a wcześniej byliśmy na dziewięciu pozostałych. Strefa zachodnia zaczyna się od Koszalina, a ciągnie się aż do Zielonej Góry.
Czy motocross jest dla Pani tylko pasją czy może sposobem na zarobek?
- Motocross na pewno nie jest sposobem na zarobek. Wiadomo, że sporty motorowe mają to do siebie, że dużo się w nie wkłada, a niezbyt dużo otrzymuje. Nie ma zysków. Za wygrane wyścigi są puchary, nagrody pamiątkowe. Wydaje mi się, że w Polsce nigdy nie będzie z tego pieniędzy. W Stanach jest to bardziej opłacalne, a u nas, ta sytuacja szybko się nie zmieni. Czy to jest moja pasja? Bardziej styl życia. Cały rok mamy dostosowany pod motocross. Nawet terminy spotkań ze znajomymi muszą być czasami przekładane, bo mamy zawody. Chciałam podziękować jeszcze firmie IMSO KI za wielką pomoc w realizacji mojej pasji.
Zakładam więc, że nałogowo ogląda Pani wszystkie możliwe zawody?
- Całą zimę czekamy na sezon. Od października do marca nie da się jeździć, więc żyjemy tamtym światem. Ściągamy i oglądamy różne wyścigi. Cały czas bierzemy przykład z innych zawodników motocrossu.
Do którego roku życia można jeździć na motocrossie? Czy zdarzają się Pani jakieś poważniejsze urazy?
- Prawdę mówiąc, nie wiem ile lat ma najstarszy zawodnik, który jeszcze jeździ. To jest sport, który wymaga wielkiego wysiłku. Kontuzje są, jednak na pewno nie tak dużo jak chociażby w piłce nożnej bądź w piłce ręcznej.