Jose Murinho pozostaje wciąż bez Superpucharu Europy. Każdy klub, który trenował portugalski szkoleniowiec, nie wygrał tego trofeum. Tym razem było naprawdę blisko, bo do ostatecznego zwycięstwa brakowało... piętnastu sekund.
Zacznijmy jednak od początku. Pierwszą bramkę w spotkaniu zdobył Fernando Torres, który od dwóch sezonów boryka się ze sporymi problemami. Nie chodzi tutaj o kłopoty ze zdrowiem, ale o regularne strzelanie bramek. Na szczęście dla kibiców Chelsea, Hiszpan zdobywa niezwykle ważne gole. Tak było i tym razem.
Chelsea wyrównała od razu po przerwie. Bramkę z dystansu zdobył Frank Ribery. Francuz wciąż utrzymuje formę z poprzedniego sezonu, gdy był jednym z filarów niemieckiej drużyny. Wynik 1:1 utrzymał się aż do końca regulaminowego czasu gry. Zwycięzcę miała wyłonić dogrywka. W międzyczasie jednak czerwoną kartę obejrzał piłkarz Chelsea, Ramires.
Gra w osłabieniu nie przeszkodziła londyńczykom w wyjściu na ponowne prowadzenie. Po indywidualnej akcji Edena Hazarda, na początku dogrywki, Chelsea prowadziła 2:1. Rezultat ten utrzymywał się przez kilkanaście minut aż do końca doliczonego czasu gry. Wówczas zamieszanie w polu karnym wykorzystał zmiennik, Javi Martinez.
Mecz miały rozstrzygnąć karne. Pierwsze kilka jedenastek było wykonanych wręcz perfekcyjnie. Bramkarze rzucali się w zupełnie inną stronę. Przed najważniejszym strzałem w swoim życiu stanął młody, bo zaledwie dwudziestoletni Romelu Lukaku. Belg strzelił w prawy róg, a bramkarz Bawarczyków, Neuer nie miał problemów z obronieniem rzutu karnego.