Polscy kibice mieli nadzieję, że w końcu drużyna z ekstraklasy będzie reprezentować cały kraj w Lidze Mistrzów. Było naprawdę blisko. Legia zremisowała pierwszy mecz na stadionie w Bukareszcie (1:1), jednak na własnym podwórku w dwie minuty straciła dwie bramki, które przekreśliły ich szanse na upragniony awans. Warszawiakom przeszło obok nosa kilkanaście milionów euro. Rumuni byli bezwzględni, a w końcówce nie popełniali błędów.
Pozytywnym zaskoczeniem była postawa Jakuba Koseckiego. Ten zawodnik ma papiery na granie w silnym europejskim klubie. Ma dopiero 23 lata i jak sam podkreśla, chce osiągnąć więcej niż jego ojciec. Zadanie będzie miał trudne, bo tata, Roman Kosecki zaliczył kilkanaście bramek w takich zespołach jak Atletico Madryt, Montpellier, Osasuna Pampeluna, FC Nantes i Galatasaray. Kosecki dał się zapamiętać z meczów przeciwko Rumunom, jako gracz o żelaznych płucach. Poza tym, jego rajdy po lewej stronie boiska sprawiały piłkarzom Steauay wiele problemów. Czy odejdzie po tym sezonie do zagranicznej ligi? Znając polskie realia, pewnie tak.
Na otarcie łez, warszawiakom została faza grupowa w Lidze Europejskiej.
Śląsk Wrocław został rozjechany przez walec z napisem FC Sevilla. Różnica klas, techniki, obycia, przygotowania motorycznego była widoczna gołym okiem. Polacy zaprezentowali się jednak pozytywnie. Ich waleczność i otwarta gra były godne podziwu. Piłkarze Stanislava Levego nie cofnęli się do głębokiej defensywy, tylko zamierzali pójść na wymianę zdań z jedną z najlepszych hiszpańskich drużyn. Fakt, nie opłacało się, ale kibice Śląska muszą zrozumieć, że przegrali z ekipą, która prawdopodobnie bez większych problemów wyjdzie z grupy w Lidze Europejskiej.
W piątek (30.08) do godziny 9:00, piłkarze Śląska mieli szanse, by ostatecznie awansować do fazy grupowej. Wszystko to dzięki Fenerbace Stambuł, które zostało wykluczone przez UEFA za ustawianie spotkań w 2011 roku. Ostatecznie "szczęśliwym przegranym" został cypryjski APOEL Nikozja.