Artur Rutkowski: Jaki moment sezonu był kluczowy, do koncowego sukcesu?
Wojciech Polakowski: - Myślę, że było kilka takich momentów, na pewno było nerwowo przed sezonem. Gdy po spadku z III ligi, zawsze jest ciężko w takiej sytuacji. trudno pozbierać zespół, ponieważ szuka się winnych, ogromna żesza zawodników opuściła wtedy klub. Było trzeba to pozbierać, był to jeden z najtrudniejszych momentów sezonu. Już w pierwszej rundzie pokazaliśmy charakter kończąc ją jako lider. W przerwie zimowej mieliśmy więcej czasu, bowiem okres przygotowawczy się przedłużył (red. przełożonych zostało kilka kolejek z powodu złej pogody) Przed meczami ligowymi graliśmy mecz pucharowy z Gwardią. Wiadomo jak ważny dla mieszkańców Koszalina. Jednak to spotkanie pokazało, że zimy nie przespaliśmy. Niewielka ilość wzmocnień wystarczyła, aby na cztery kolejki przed końcem cieszyć się z upragnionego awansu. W rundzie wiosennej mieliśmy lekki kryzys, ale udało nam się w tym czasie meczu nie przegrać (red. remisy z Leśnikiem oraz Vinetą)
Według Pana najlepszy mecz Bałtyku w obecnym sezonie?
- Każdy mecz jest inny, ale meczem, który dał pewność zespołowi był pojedynek z Hutnikiem Szczecin, ponieważ był to mecz, w którym dostaliśmy bramkę do szatni i nasz bramkarz dostał czerwoną kartkę. Po zmianie stron zespół pokazał charakter ostatecznie wygrywając 3:2 i to był chyba najlepszy mecz w naszym wykonaniu jeśli chodzi o zespołowość
Kogo, by Pan wyróżnił?
- Mi jako trenerowi ciężko jest kogokolwiek wyróżnić, w każdej formacji mieliśmy lidera. W bramce kontuzja Mateusza Strusia, spowodowała, że zimą ściągnęliśmy obiecującego Adriana Olszewskiego, ale presję wytrzymał Maciej Dulewicz, który w meczach w których bronił spisywał się naprawdę bardzo dobrze, jest to chyba jeden z najbardziej nie docenionych bramkarzy w regionie, być może i przeze mnie, ale takie są realia. W obronie świetnie spisywał się kapitan Seweryn Fijołek, do tego trzeba dołożyć Kordiana Rudzińskiego, który był takim wojownikiem, zresztą wiosną zdobył wiele bramek. W pomocy z pewnością Grzegorz Wawreńczuk, byli jeszcze Adrian Rząsa, Tomasz Sęk. Nie możemy zapomnieć o Mateuszu Wiśniewskim, który zdobył 22 bramki, ale gdyby nie asysty jego kolegów z pewnością tyle bramek, by nie zdobył. Naprawdę bardzo ciężko jest mi kogoś wyróżnić.
W środę 12 czerwca gracie z Wiekowianką Wiekowo, czy obawia się pan tego Finału Pucharu Polski KOZPN?
- Nie przeceniałbym szans Wiekowianki. Podejrzewam, że Na dziesięć meczów, wygralibyśmy dziewięć. Przypomnijmy, że wygraliśmy z nimi dwukrotnie w lidze, dosyć pewnie. Jest to jedno spotkanie, na murawie wszystko może się wydarzyć. Piłka nożna jest na tyle piękną grą, że wynik jest sprawą otwartą. Wiekowianka walczy jeszcze o utrzymanie, ale przełożyli swój najbliższy mecz i na pewno będzie to trudna bitwa. Z tego co się orientuje jeszcze nigdy, ten klub nie wywalczył tego pucharu. Będzie z pewnością to dla nich historyczny mecz. My ze swojej strony zrobimy wszystko, aby wygrać, nasza porażka z pewnością będzie sporą sensacją, ale i nie jest niemożliwa. Doceniamy rywala, na naszą korzyść działa fakt, że gramy u siebie przy ul. Andersa.