Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
sport

Rozmowa z Sylwią "Liskiem" Lisewską

Autor Artur Rutkowski 14 Maj 2013 godz. 11:37
W weekend rozegrane zostały kolejne mecze w walce o brązowy medal Superligi kobiet, w których grala koszalińska drużyna AZS Politechnika. Jak wszyscy wiemy, akademiczki były bardzo blisko rozstrzygnięcia walki o "brąz", ale niestety nie udało się, kolejny mecz już w sobotę maja w Gdyni, będzie to ostatni mecz sezonu. W poniedziałek 13 maja natomiast rozmawialiśmy z Sylwią Lisewską.

W kończącym się sezonie zaczynałaś jako "jedynie" wykonująca rzuty karne, co z pewnością było dla Ciebie ciężkie, gdyż znając twój zadziorny waleczny charakter. Jak to wyglądało z twoje perspektywy?

- Cieszyłam się że chociaż w taki sposób mogę pomóc zespołowi, dzięki temu mogłam jeździć na mecze i być ciągle z zespołem a nie siedzieć w domu. Choć muszę przyznać ze siedzenie na ławce i czekanie na ten jeden jedyny karny jest mega ciężkie gdyż wiesz że to jest jedyna szansa aby pomóc i nikt nie chce jej marnować.


Co było dla Ciebie najtrudniejsze w całym sezonie?

- Mój cały sezon to walka z czasem i rehabilitacja..to było najtrudniejsze...z czasem bo bardzo chciałam grać, plany były marzec ale nie wyszło...wszystko się przesuwało i był to dla mnie bardzo ciężki okres.


W niedzielę 12 maja rozegrałyście czwarty mecz w walce o brązowe medale, które były już bardzo blisko, lecz póki co się oddaliły, jak się czułaś po ostatnim gwizdku tego spotkania?

- Każdy obecny na hali chyba widział ogromny żal jaki miałam do swojej osoby. Byłam wściekła, a jednocześnie załamana, gdyż przegrałam ten mecz w głowie, sama ze sobą...


W sobotę ostatni mecz sezonu, jakie panują nastroje w zespole?

- Dziś (red.13 maja) była odnowa, myślę że każda jeszcze analizuje ten mecz...nie było widać radości czy uśmiechu a raczej smutek...ale od jutra zaczynamy przygotowania do ostatniej walki, wyciągamy wnioski zapominamy o smutku i żalu, a potem pełna mobilizacja.


Plany na przyszły sezon wiążesz z Koszalinem?

- Nie mam ochoty na zmiany, jest mi tu dobrze i nie mam powodów aby cokolwiek zmieniać. Jedyne co chce zmienić to minuty spędzone na boisku, przyszłam tu grać i spełniać się sportowo ale po raz kolejny mi nie wyszło...mam nadzieje że następny sezon będzie inny a kibice będą mogli oglądać moją grę a nie pytać ,,kiedy będę grać,,

Do zespołu po urlopie macierzyńskim powróciła, aktualna kierownik drużyny Iwona Szafulska. Jak została przyjęta przez resztę zespołu?

- Nie trzeba było jej jakoś specjalnie przyjmować, ona była z nami ciągle...obecna na treningach i po za nimi później jako kierownik była na każdym meczu. Wspierała nas jak mogła a w końcówce sezony pomaga nam nawet na parkiecie;-)


Czy powrót Waldemara Szafulskiego w znaczącym stopniu przyczynił się do waszej wysokiej formy w końcówce sezonu?

- Trudne pytanie, myślę że duet trenerski wprowadził sporo spokoju poprawił gre zwłaszcza w obronie i to było kluczem do lepszych występów


Co byś chciała powiedzieć kibicom przed ostatnim meczem decydującym o medalu Superligi kobiet?

- TYLKO JEDNO: LICZĘ NA WASZA OBECNOŚĆ, POMOC I WSPARCIE!

Dzięki za rozmowę
- Dzięki

Z zawodniczką rozmawiał Artur Rutkowski

Poprzedni artykuł

Czytaj też

Lisewska: Celem wejście do najlepszej czwórki

Artur Rutkowski - 28 Listopada 2013 godz. 15:24
Za nami dziewięć spotkań obecnego sezonu PGNiG Superligi Kobiet, udało się nam porozmawiać z Sylwią Lisewską, która w obecnym sezonie zastąpiła w funkcji kapitana drużyny Joannę Dworaczyk. Zapytaliśmy o przygotowania, o nowej roli w drużynie, a także o minionych meczach. Bieżący sezon Energa AZS Koszalin rozpoczęła od dwóch niepotrzebnych porażek, jednak ostatnio - optymizmem napawają dwa wygrane ligowe pojedynki. Czy złapaliście odpowiedni rytm? - Porażką był mecz w Piotrkowie, a ten z Beskidem już na początku pokazał, że będzie to groźny rywal  i nikt z nim łatwo nie wygra - nie udało się. Resztę przegranych odnotowaliśmy z zespołami, które są od nas lepsze, bardziej ułożone i zgrane. Takie, w których nie było tylu zmian. Na koniec tego meczowego roku pokazałyśmy że potrafimy grać i wygrywać. Potrzebowałyśmy czasu i teraz, powoli zaczyna przynosić to owoce. Gorąco wierzę, że może być już tylko lepiej.   Od obecnego sezonu pełni Pani rolę kapitana drużyny, czy odpowiada Pani nowa rola w drużynie i jak zareagowały koleżanki na tą decyzję? - Co do mojej nowej roli, to powoli się z nią oswajam - nie jest mi łatwo. Koleżanki próbują mnie wspierać i pomagać. Za to mogę im tylko podziękować.   Po dziewięciu meczach zajmujecie odległe siódme miejsce, kibice wierzą, że ENERGĘ AZS stać na lepsze wyniki. Jest szansa aby od pierwszego meczu w 2014 oglądali zespół, który przesuwa się w górną połowę tabeli? - Jeżeli uda nam się wygrać z Elblągiem przesuniemy się wyżej. Teraz jedna wygrana lub przegrana będzie decydowała czy będziemy na 4 czy 8 pozycji. Tak obecnie wygląda nasza liga. Myślę, że to jest fajne i ciekawe, bo do każdego meczu trzeba podejść na "maksa" ponieważ liczą się wszystkie punkty.   Większość koleżanek twierdzi, że tak ciężko jak u Reidara Moistada nie trenowały nigdy, czy Pani też tak to odczuwa? - Podzielam opinie moich koleżanek - tak ciężko nie pracowałam z nikim   Czy uważa Pani, że wszystkie zmiany w klubie były potrzebne? - Moim zadaniem jest grać, zdobywać bramki i czerpać przyjemność z tego co robię. Nie interesują mnie rzeczy, na które nie mam wpływu. Jestem tylko zawodniczką i staram się robić najlepiej to za co dostaje pieniądze i jak reszta koleżanek chcę jak najlepiej wywiązać z obowiązków, które mu postawiono.   Czy trener przedstawił Wam już plan przygotowań do Nowego Roku? - Obecnie mamy tydzień wolnego, a od trenera dostałyśmy rozpiskę co robić i kiedy. Dalszego planu nie znamy, ale wiemy że łatwo nie będzie, wiec od poniedziałku chcemy być w pełnej dyspozycji, gotowe do ciężkiej pracy.   Cel na resztę sezonu? - Myślę że naszym podstawowym celem obecnie jest wejście do najlepszej czwórki, bo jak już mówiłam liga jest bardzo wyrównana i będzie ciężko. Przed nami jeszcze cała druga runda, dużo grania i mnóstwo emocji. Zobaczymy kto na koniec będzie płakał, a kto myślał o medalu.   Czego życzysz sobie i koleżankom z drużyny na dalszą część sezonu? - Aby na każdym meczu hala pękała w szwach. W zamian postaramy się dopasować do atmosfery, która w Koszalinie jest jedyna w swoim rodzaju.   Dziękuję za rozmowę.    

Było blisko, potrzebny 5 mecz.

Artur Rutkowski - 12 Maj 2013 godz. 18:08
W czwartym spotkaniu o brązowy medal akademiczki pokazały prawdziwą klasę, po pierwszej połowie traciły sześć bramek, następnie doprowadziły do dogrywki, w której okazały się minimalnie gorsze od rywalek. Wynik meczu z rzutu karnego otworzyła  Katarzyna Koniuszaniec z rzutu karnego, po faulu Aleksandry Kobyłeckiej, za chwilę gospodynie nie wykorzystały rzutu karnego, a dokładniej Monika Odrowska. Na 0:2 podwyższyła Karolina Kalska. W 4 minucie Patrycja Kulwińska podwyższyła rezultat, po czym o czas poprosił Waldemar Szafulski.Pierwszą bramkę dla AZS-u Politechnika zdobyła w 5 minucie Aleksandra Kobyłecka, za chwilę świetnie w bramce spisała się Szywierska, po czym kontaktową bramkę zdobyła Joanna Dworaczyk. Do wyrównania doprowadziła Aleksandra Kobyłecka w 7 minucie (3:3)Następnie ponownie przyjezdne wyszły na prowadzenie 3:6, po czym Joanna Chmiel zdobyła czwartą bramkę dla swojego zespołu. Przyjezdne w 12 minucie prowadziły już 4:8.Piątą bramkę dla AZS-u Politechnika zdobyła grająca z numerem 77 Marta Dąbrowska. Po kwadransie gry akademiczki przegrywały (5:8).W kolejnych minutach Vistal utrzymywał wypracowaną przewagę w 26 minucie było 8:12. Niestety Natasa Krnic powiększyła przewagę gdynianek do pięciu bramek, a za chwilę do sześciu podwyższyła Katarzyna Koniuszaniec. Do przerwy 8:14.W 34 minucie Joanna Chmiel trafiła 9 bramkę na AZS Politechnika. Akademiczki po zmianie stron "złapały wiatr w żagle" po 43 minutach było już 13:16.Aleksandra Kobyłecka zdobyła gola dającego nadzieję w 45 min. na 14:16. Ostatni kwadrans to prawdziwa pogoń za korzystnym wynikiem przyniosła efekt. Po 60 minutach było 18:18. Prawdziwy koncert gry w wykonaniu koszalińskiego zespołu. Przez ostatnie dwie minuty cała hala dopingowała akademiczki.Po 60 minutach potrzebna była dogrywka, w której lepsze okazały się zawodniczki z Gdyni, które wygrały 20:22.Ostatni decydujący mecz rozegrany zostanie 18 lub 19 maja w Gdyni.   KU AZSPolitechnika Koszalińska – Vistal Łączpol Gdynia 20:22 (8:14; 18:18; 19:20)       KU AZS Politechnika Koszalińska: Szywierska, Morawska, Piechnik – Chmiel 6, Kobyłecka 6, Dąbrowska 3, Dworaczyk 3, Lisewska 1, Matuszczyk 1, Łach, Nowicka, Muchocka, Odrowska, Rybicka, Szafulska   Kary: Chmiel 2 min     Vistal Łączpol Gdynia: Gapska, Galewska, Kowalczyk - Koniuszaniec 5, Kulwińska 5, Andrzejewska 4, Kalska 3, Krnic 2 , Petrinja 3, Białek, Duran, Janiszewska, Kozłowska, Krnic , Królikowska, Pawłowska, Ziemenowicz, ZychKary: Andrzejewska, Duran, Koniuszaniec, Petrinja, Zych – po 2 mi