Sytuacja dość dziwna. Kibice ogłosili protest. Klub dzień później w odpowiedzi zerwał z nimi współpracę. Po kilku dniach sporu, obie strony spotkały się, wyjaśniły sobie wszystkie nieporozumienia i protest został zakończony. W komunikacie Stowarzyszenia Kibiców „Nasz AZS” czytamy o rewelacyjnej postawie prezesa klubu Marcina Kozaka, przeciwko któremu m.in. kibice wcześniej protestowali. Protestowali przecież w związku z nieudolnym prowadzeniem klubu przez zarząd w ostatnich latach. Skąd taka nagła zmiana zdania?
Strony tłumaczą to w swoich oświadczeniach, iż jest to działanie dla dobra klubu. Pozostał jednak kwas. Bo jak wytłumaczyć fakt, iż po kompromitujących porażkach członkowie Stowarzyszenia postanowili zaprzestać czynnego i aktywnego dopingowania swojego zespołu, aż nagle, kiedy AZS znów wygrywa, wracają na trybuny. Oczywiście jest to nadinterpretacja całej sytuacji, jednak dla „szarego kibica” Stowarzyszenie wraca teraz na trybuny z podkulonym ogonem. Są jednak potrzebni. Świetne oprawy, przyzwoity doping – robią naprawdę wiele.
Z drugiej strony zaś klub podjął dość radykalne działania. Zastanawiam się, czy nie można było sobie już tego darować. Zrywanie umowy ze Stowarzyszeniem, to zrywanie umowy z kibicami, a ci dla klubu powinni być przecież najważniejsi. I nie chodzi już tutaj o argumenty klubu oraz o słuszność zerwania współpracy. Nie możemy zapominać o tym, że klub sponsorowany w takim stopniu z miejskich pieniędzy, jak AZS Koszalin, jest na cenzurowanym wszystkich. Sytuacji bacznie przyglądały się inne klubu sportowe oraz politycy opozycji, którzy otrzymali na tacy argument, dlaczego nie warto inwestować w koszykówkę. Jeżeli więc obu stronom faktycznie zależy na klubie, a co do tego nie mam wątpliwości, inaczej powinno załatwiać się takie sprawy.
Drugi problem, jaki pojawił się w związku z protestem Stowarzyszenia, to małe spięcie na linii Weterani – Nasz AZS. Weterani to nieformalna grupa, do której należą byli członkowie klubu kibica, ludzie zaangażowani w powstanie ruchu kibicowskiego po awansie AZS do ekstraklasy, osoby, które przejechały za drużyną tysiące kilometrów bądź w innym stopniu w latach poprzednich angażowały się tzw. życie trybun. Po meczu z Jeziorem Tarnobrzeg, podczas którego Weterani postanowili wesprzeć dopingiem AZS, doszło do incydentu, do którego dojść nie powinno. Wyzwiska, przekomarzanie się, kto jest „lepszym fanem” drużyny. To niepotrzebne! Kibic danego klubu kibica tej samej drużyny traktować powinien jak brata. Nie może być tak, że wewnątrz dochodzi do jakiś spięć. Mogą być oczywiście różnice zdań, ale naszymi rywalami są kibice ze Słupska, Kołobrzegu bądź innych miast. Jednoczmy się, nie dzielmy.
Przy okazji tej sytuacji przypomniał mi się najlepszy bez dwóch zdań mecz wyjazdowy kibiców AZS w tym sezonie. We Włocławku pojawiło się wówczas 60 sympatyków Akademików. Co najważniejsze, siły połączyli wówczas członkowie Stowarzyszenia i Weterani. Efekt? Za sprawą świetnego dopingu o klubie było głośno w pozytywnym znaczeniu. Kibice po meczu zostali w obiekcie sportowym jeszcze przez 15 minut i w obecności koszykarzy AZS, przy zupełnie już opustoszałych trybunach, chóralnymi śpiewami świętowali ligowe zwycięstwo nad Anwilem Włocławek.
Morał z całej tej opowieści jest prosty: sport powinien nas łączyć, a nie dzielić.