Niejednokrotnie byłem świadkiem obojętności osób, które widziały bezdomnego proszącego o pieniądze na chleb. Zapewne owe osoby myślały, że ten bezdomny przeznaczy pieniądze na alkohol. W mediach, na ulicy, w szkole widać coraz większy brak miłosierdzia dla drugiej osoby. Więc czy poradnictwo i pomoc są jedynie aktywnością profesjonalistów, czy sposobem bycia wobec innych?
Oczywiście mógłbym wymienić wiele przykładów, w których te zjawiska można nazwać jedynie aktywnością profesjonalistów. Wystarczy przejść się do obleganych ostatnimi czasy siłowni, czy klubów fitness. Za odpowiednią opłatą „dostajemy” indywidualnego trenera, który opracowuje plan ćwiczeń i ustala dietę. Wchodząc do sklepu od razu zostajemy „zaatakowani” przez sprzedawców, którzy pytają jak mogą pomóc, jednakże oni często nie robią tego z własnej woli, lecz po prostu, dlatego, że muszą.
Służba zdrowia w naszym kraju pozostawia wiele do życzenia. W większości przypadków, aby zostać dokładnie zdiagnozowanym i nie czekać w kolejkach długich miesięcy, wybieramy się po poradę do lekarza prywatnie. Jednak to jest praca tychże osób. Dlatego uważam, że nie można odnosić się w ten sposób do ogólnie pojętego poradnictwa i pomocy wobec innych.
Osobiście, mimo wielu różnych przypadków, wierzę w to, że ludzie są wobec siebie pomocni. Tylko trzeba to dostrzec. Nie chodzi mi w tym momencie o takie akcje jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która jest znana w całej Polsce. Nie piszę także o wszelkiego rodzaju fundacjach, które pomagają wielu osobom w całym kraju. Chodzi tutaj o poszczególne jednostki, osoby, które chcą pomagać i pomagają.
Całkiem niedawno wielki sukces odniósł pewien projekt studentów Politechniki Koszalińskiej. Studenci, którzy w akcji „Wrzuć miedziaka dla dzieciaka” zebrali 33,369,00zł., poświęcili swój czas, zrobili coś dla innych, nie biorąc za to ani grosza. W naszym regionie oczywiście jest więcej takich przedsięwzięć. Ktoś powie „no ok, ale to przecież poszczególne przypadki”. Nie zgadzam się. Tak naprawdę z poradnictwem i pomocą spotykamy się częściej niż nam się wydaję. Koleżanka doradzi wybór koszulki, czy układ fryzury. Kolega z siłowni „zaasekuruje” przy podnoszeniu większego ciężaru. Ktoś ze szkoły czy studiów, podzieli się notatkami, pomoże przy zadanej pracy, wyjaśni niezrozumiałe tematy. Znajomy pomoże przy naprawie samochodu, remoncie, czy doradzi, jaki sprzęt kupić. Przykłady można mnożyć.
Zapewne znajdą się też głosy mówiące, że „wszystko zależy od wychowania”. Owszem, bardzo dużo zależy od tego, co wyniesiemy z domu. Jednak z każdej strony jesteśmy „karmieni” papką, głupotą, agresją i „sweet” trendami”. Jedni im ulegną, inni nie. Przytoczę słowa nieznanego mi autora, na które natrafiłem jakiś czas temu: „Witaj w czasach, gdzie zwrot ‘żal mi Cię’ zamiast współczucia oznacza drwinę, a miłość zazwyczaj wyznacza się statusem na Facebooku. Gdzie częściej pokazuje się goły tyłek i cycki zamiast inteligencji, a najpiękniejsze kobiety mają najmniejsze szanse na znalezienie wartościowych facetów. Witaj w czasach, gdzie szczerość, pomoc i otwartość jest traktowana, jako wada, a nie zaleta”.
Moim zdaniem, aby być wobec kogoś pomocnym, czy udzielać wszelkiego rodzaju porad nie musimy być do tego zmuszani lub oczekiwać za to zapłaty. To, jacy jesteśmy wobec innych osób zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Znam dużo osób, które twierdzą, że bycie dobrym dla innych po prostu się „nie opłaca”, „nic się za to nie ma”. Ale czy w pomaganiu innym chodzi o dobra materialne? Czy o samą „czynność”, świadomość, że coś udało się zrobić z naszą pomocą? Obecnie ludzie walczą o to, żeby zdobyć wykształcenie, jak najlepszą pracę, móc utrzymać rodzinę. To jest zrozumiałe, ale gdzieś po drodze zapominamy o innych. Kiedyś sami możemy potrzebować pomocy.