Od pierwszych minut widać było wyraźne postępy Akademików w obronie. Dzięki dobrej komunikacji przy zasłonach, koszalinianie wymuszali sporo niecelnych rzutów gospodarzy, co prowadziło do kontr. Polpharma zaczęła się rozkręcać mniej więcej w połowie kwarty. Jak zwykle skuteczny był Ben McCauley, a na obwodzie swoje robił Jawan Carter. Gospodarze starali się odskakiwać od AZS za pomocą rzutów z dystansu, jednak Akademicy bardzo dobrze radzili sobie pod koszem, gdzie świetnie współpracowali Darrell Harris i Paweł Leończyk.
Kolejna kwarta zaczęła się dużo gorzej. Koszykarze Polpharmy dobrze rozciągali obronę, stwarzając sobie w ten sposób okazje do rzutów z czystych pozycji. Koszalinianie wciąż nie radzili sobie z trafianiem rzutów z wyskoku, a właśnie z tym mieli ostatnio największe problemy. Po zejściu Pawła Leończyka, Akademicy nie wyglądali tak dobrze pod koszem, a Rob Jones wciąż stronił od walki podkoszowej, uciekając na 5-6 metr. Przez cztery minuty koszalinianie zdobyli zaledwie dwa punkty, a koszykarze Polpharmy nie próżnowali i cały czas stwarzali sobie dogodne sytuacje rzutowe. Sytuacje poprawiła zmiana, w której na parkiecie zameldował się Rafał Bigus. Doświadczony środkowy umiejętnie walczył pod koszami i stwarzał swoim partnerem więcej miejsca po zrobieniu zasłon.
Koszalinianie wykorzystywali w ofensywie Darrela Harrisa, który z łatwością ogrywał Bena McCauley'a. Środkowy Polpharmy udowodnił, że nie jest wybitnym obrońcą, a jego atutem jest duża wszechstronność w ofensywie. Gospodarze świetnie bronili koszalińskich obwodowych, którzy mieli spore problemy z rozgrywaniem piłki i trafianiem do kosza. Starogardzianie podwajali rozgrywających AZS przy pick n' rollach, a ci nie mieli większych szans na dokładne rozegranie akcji. Końcówka kwarty była grana pod dyktando gospodarzy, którzy konsekwentnie kierowali większość swoich podań pod kosz. Gdy wydawało się, że koszalinianie nabierają wiatru w żagle, koszykarze Polpharmy trafiali z dystansu, powiększając w ten sposób swoja przewagę.
Konsekwencja i staranność - tak można opisać grę koszykarzy Polpharmy. Koszalinianie grali znacznie lepiej niż to miało miejsce w Gdyni, jednak wciąż brakowało szczęścia i pewniejszej ręki w rzutach dystansu. Zawodnicy trenera Zorana Sretenovicia nie mieli odpowiedzi na zagrania Bena McCauley'a, który po raz kolejny swoimi wyjściami na półdystans, sprawiał wiele problemów Rafałowi Bigusowi i Darrellowi Harrisowi. Po czasie szkoleniowca Akademików lepiej zaczęli grać... gospodarze. Kontry i celne rzuty z dystansu wyprowadziły Kociewskie Diabły na rekordowe, dziewiętnastopunktowe prowadzenie. Na domiar złego, przewinienie techniczne otrzymał Sek Henry, co było przysłowiowym gwoździem do trumny.