Przyglądam się z satysfakcją tej kapeli niemal od dnia ich narodzin. Mimo zmian składu i poszukiwania własnego stylu, od zawsze mieli to coś. Byli i są zaraźliwi. Szczerze mówiąc nie jestem wielkim znawcą ich płyt czy utworów, ale lubię bywać na ich koncertach. Są niesamowicie energetyczne i grane z prawdziwą pasją.
Wczoraj pierwszy raz miałem okazję zobaczyć ich w składzie pięcioosobowym. Bez Enzyma, który był
niezwykle barwnym członkiem zespołu i na pewno szkoda, że już z nimi nie gra. Ale nie mogę w żaden sposób powiedzieć, że nowa Raggafaya jest zespołem słabszym. Odniosłem wrażenie że wręcz przeciwnie, to był najlepszy ich koncert jaki widziałem. Panowie zagrali jak zawsze bardzo żywiołowo ale też oszczędnie, w ich muzyce było więcej powietrza i przestrzeni, ich muzyka nabrała nowego sensu. Widać z jednej strony duże doświadczenie po wielu zagranych koncertach, ale i dojrzałość. Raggafaya idzie w bardzo dobrym kierunku, co być może usłyszymy niebawem na trzeciej płycie koszalińskiego kwintetu.
To był bardzo udany wieczór przy ulicy Piastowskiej, także z powodu supportu, którym był hip hopowy projekt Joke & Interpretacja Własna i zaserwował solidną dawkę rapu z niebanalnymi podkładami.