No bo po co? Łatwiej jest wysłać komunikat: „Panie Kowalski, prosimy, żeby Pan sam sprawdził, kto na tej liście jest”. Tylko drobny szczegół — to nie ZUS płaci nam pensję, to my co miesiąc wpłacamy na ZUS. Ale w ich logice wygląda to tak: płacisz składki → dostajesz zadanie domowe.

Absurd w praktyce
Wyobraź sobie: jesteś chory, ledwo stoisz na nogach, idziesz do lekarza. Myślisz: „Wystawi mi e-ZLA i pójdę do łóżka”.
Ale nie! Najpierw musisz poinformować lekarza, że w 2018 roku skończyłeś pracę u Pana Mietka w warzywniaku i on już absolutnie nie powinien wiedzieć, że masz grypę. Jeśli o tym nie wspomnisz — tadam! — twoje zwolnienie wędruje również do byłego pracodawcy.
Bo przecież ZUS przechowuje te dane jak relikwie. Zmieniasz pracę? Oni trzymają starą firmę na liście tak, jakbyś miał tam wrócić w ramach jakiejś „drugiej szansy w życiu”.
Gdy w systemie na liście płatników są byli pracodawcy, także oni mogą dostać zwolnienie, a to stanowi już podejrzenie naruszenia ochrony danych osobowych. Aby tego uniknąć, wystarczy, żeby zweryfikować listę płatników (pracodawców) w czasie wizyty u lekarza i poinformować go, w której firmie już nie pracuje się. Wtedy lekarz zaznaczy właściwą opcję i e-ZLA otrzyma tylko ten podmiot, który powinien.
I teraz pytanie za sto punktów: kto tu narusza te dane? ZUS, który trzyma na liście dane byłych pracodawców w nieskończoność, czy pacjent, który nie wiedział, że oprócz objawów choroby powinien jeszcze mieć objawy biegłości w obsłudze systemów informatycznych?
Ochrona danych? Cóż za koncept!
I wtedy zaczyna się kabaret: były pracodawca dostaje twoje zwolnienie, myśli „hmm, ciekawe”, zgłasza sprawę do ZUS, lekarza, a nawet Inspektora Ochrony Danych.
Czyli jeden błąd w systemie = wszyscy biegają, produkują dokumenty, a pacjent leży w łóżku z poczuciem, że jest winny, bo nie zrobił za ZUS roboty ZUS-u.
Może czas na kolejny „genialny” pomysł?
Skoro już mamy tę modę na wyręczanie urzędu, to może pójdźmy dalej:
Samodzielnie naliczajmy sobie emeryturę w Excelu,
Sami wypłacajmy sobie zasiłek chorobowy,
A przy okazji — może sami wydrukujemy sobie legitymację ZUS?
Bo jak pokazuje życie — w tej instytucji obywatel jest nie tylko klientem, ale i darmowym pracownikiem.
Brawo, ZUS! Jeszcze trochę, a wprowadzą nową aplikację: „Zrób To Sam – Wersja Emerytura”. Oczywiście darmową… dla ZUS-u.