Pierwszym i fundamentalnym błędem Koalicji Obywatelskiej było niedocenienie przeciwnika. Nawrocki, przez wielu traktowany jako „słaby Duda-bis”, został zlekceważony. Sztab Trzaskowskiego – skupiony wokół Warszawy, liberalnych elit i starej wiary w „racjonalne centrum” – popełnił grzech pychy. Uznał, że Polska z 2025 roku jest gotowa na europejską kontynuację i że „środek” sam się obroni. Tymczasem kraj od dawna jest pęknięty na pół, a próba przesunięcia Trzaskowskiego w prawo nie tylko nie przekonała konserwatystów, ale zirytowała progresywną bazę.
Nie zrozumiano jeszcze jednej rzeczy: współczesny wyborca nie szuka programu, tylko emocji. PiS wyczuło to doskonale. Postawiło na kandydata „z blokowiska”, z nieoczywistą biografią, ale prawdziwego. Wyborcy nie chcieli wykładu, chcieli rozmowy. Nie chcieli kolejnej wizji „zielonej wyspy”, tylko przekonania, że są widziani i słyszani. Nawrocki – może niechcący, może intuicyjnie – dał im właśnie to. Platforma znów zapomniała, że nie chodzi o 500+, tylko o to, co ono symbolizuje: uznanie i równość godności.
Gdyby Platforma naprawdę wierzyła w analizę społeczną, o której wspominało otoczenie premiera Tuska, wystawiłaby kandydata bardziej konserwatywnego – może Sikorskiego. Ale wygrały partyjne układanki, wewnętrzne sympatie i mechanizm, który przypomina, że KO nadal bardziej patrzy do wewnątrz niż na zewnątrz.
Ten błąd może ich kosztować więcej niż tylko Pałac Prezydencki.
Bo prawdziwy problem jest głębszy. Polska polityka dziś przypomina teatr dwóch zmęczonych aktorów – PO i PiS – którzy odgrywają tę samą sztukę po raz setny, a publiczność nie tylko zna już teksty, ale po prostu nie kupuje już fabuły. Coraz więcej ludzi wychodzi z widowni. Znudzeni, zmęczeni, wściekli. Szukają nowego scenariusza.
Czy znajdą go u Zandberga? U Brauna? A może u kogoś, kogo jeszcze nie znamy? Nie wiadomo. Ale jedno jest pewne: ten, kto jako pierwszy odważy się mówić o prawdziwych problemach Polaków – o nierównościach, niesprawiedliwościach, godności i sprawczości – może zburzyć tę scenę polityczną w jeden sezon.
Rafał Trzaskowski zdobył więcej głosów niż pięć lat temu. Karol Nawrocki – również. Bo uzyskał większą liczbę głosów niż Duda. To oznacza, że obaj zmobilizowali swój twardy elektorat. Ale różnica między nimi – symboliczna i liczbowo stabilna od lat – pokazuje, że Polska nie potrzebuje korekty. Polska potrzebuje resetu.
Nie programów socjalnych, nie kolejnych tarcz i cyfrowych platform. Potrzebuje przywrócenia wiary, że każdy naprawdę ma szansę.