Jest wygodniej i nie trzeba martwić się o wszystko samemu. Zamiast myśleć o tym czy podać już obiad, można skupić się na dziecku. Można spędzić czas z gośćmi, a nie w kuchni. To tylko niektóre z argumentów, które przytaczają rodzice decydujący się na urządzenie przyjęcia komunijnego w restauracji. Za taką wygodę trzeba jednak słono zapłacić. W zależności od regionu cena „za talerzyk” waha się od 80 zł za obiad do kilkuset złotych za całodniowe przyjęcie. Nawet tak wysokie ceny nie odstraszają rodziców. Najlepsze lokale zarezerwowane są na wiele lat do przodu. – Do wybranych lokali dzwoniłam, gdy syn był w pierwszej klasie, wydawało mi się, że dwa lata to wystarczająco duży zapas czasu. Okazało się, że niektóre z restauracji miały już zajęty interesujący mnie termin – mówi Kamila, mama dziesięcioletniego Adasia. Mimo że inflacja zrewidowała możliwości wielu rodzin i ich budżetów domowych, większość obiektów ostatnie majowe i czerwcowe niedziele zapełnione ma co najmniej z rocznym wyprzedzeniem. W mniejszych miejscowościach, gdzie jest jedna lub dwie restauracje, rezerwacje na przyjęcia komunijne robione są nawet tuż po chrzcinach.
W domu, ale z obsługą
Rodziny, które do przyjęć komunijnych podchodzą bardziej tradycyjnie nadal zapraszają gości do domów, ale nawet wtedy mało kto decyduje się samodzielnie przygotowywać poczęstunek. Dużą popularnością cieszą się za to usługi cateringowe. Ale i te zamówić trzeba dużo wcześniej. – Catering na przyjęcie komunijne córki zamawialiśmy w wakacje zeszłego roku. W naszym rejonie działa wiele firm cateringowych i wtedy jeszcze większość miała wolne terminy. Za dwudaniowy obiad zapłacimy 70 zł od osoby. To dobra cena – zauważa Anna, której córka idzie do Pierwszej Komunii na początku czerwca. Podobnie jak w przypadku restauracji koszt cateringu także uzależniony jest od regionu i tego co zawiera oferta. Za opcję „na bogato”, czyli obiad, ciasta, zimną płytę, ciepłą kolację oraz obsługę i zastawę zapłacić trzeba podobnie jak w restauracjach.
Nie tylko od święta
Jak pokazują wyniki badania „Wybrane wydatki Polaków”[1] przeprowadzonego w kwietniu 2024 na zlecenie Grupy BIK, blisko 2/3 z nas przynajmniej raz w miesiącu korzysta z lokali gastronomicznych, wydając na tę przyjemność średnio 125 zł miesięcznie. Poza domem jadają najczęściej najmłodsi (18-24 lata) - 81 proc. Odsetek ten spada jednak wprost proporcjonalnie do wieku badanych, by w grupie 65+ wynieść jedynie 43 proc. Najwięcej na jedzenie w restauracjach i barach – 167 zł miesięcznie, przeznaczają natomiast osoby w wieku 35-44 lata. Także w tej grupie znajduje się najwyższy odsetek respondentów (9 proc.) deklarujących, że ich comiesięczne wydatki na jedzenie poza domem przekraczają 400 zł.
Najwięcej miłośników jedzenia na mieście jest w województwach dolnośląskim i lubuskim, gdzie tylko 27 proc. respondentów nie wydaje nic na tę przyjemność. Co ciekawe, badani z lubuskiego mimo, że chętnie jadają poza domem, wydają na to średnio zaledwie 69 zł miesięcznie. Najbardziej rozrzutni są w tej kwestii osoby z województwa pomorskiego, które deklarują, że co miesiąc zostawiają w restauracjach i barach około 207 zł. Na drugim biegunie są mieszkańcy Podlasia, gdzie brak wydatków na jedzenie poza domem wskazuje ponad połowa badanych.
Rekordowe długi w gastronomii
Ruszył sezon imprez okolicznościowych, zaczęło się od komunii, za chwilę będą wesela, do tego dochodzą odbywające się cały rok chrzciny i różnego rodzaju rocznice. Duże zainteresowanie przyjęciami okolicznościowymi i rosnący odsetek osób deklarujących, że przynajmniej raz w miesiącu jada poza domem, to jednak może być za mało by spłacić zaległe zobowiązania obiektów gastronomicznych.
- Już w 2020 roku przeterminowane zobowiązania sektora gastronomii względem banków i kontrahentów przekraczały 647 mln zł i od tego czasu rosną. W międzyczasie doszła masa problemów związanych z pandemią, po której branży trudno wyjść na prostą. Inflacja i problemy finansowe Polaków również dołożyły przeszkód. Przedsiębiorcy wskazują też na trudności związane z rosnącymi kosztami zatrudnienia i na niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej – wskazuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.