Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Olga: "Bezduszni koszalińscy strażnicy miejscy"

Autor eWok, fot. Czytelniczka 8 Lutego 2024 godz. 14:20
- Nie mogłam w to uwierzyć. Pojechałam do koszalińskiej komendy Straży Miejskiej z prośbą o pomoc, a oni mnie i mój problem totalnie zlekceważyli - powiedziała nam rostrzęsionyom głosem nasza Czytelniczka, Olga.

Co ją tak zbulwersowało? Otóż jadąc do pracy ulicą Powstańców Wielkopolskich wskoczył pod jej samochód pies. Próbowała natychmiast się zatrzymać, ale musiała znaleźć miejsce do zaparkowania. - Wysiadając ze swojego auta zobaczyłam jak ten piesek po raz drugi wpadła pod inny samochód. Tym razem pod taksówkę - relacjonuje Olga. - Wspólnie z kierowcą taksówki szybko ustaliliśmy właściciela psa. Okazało się, że jest on kompletnie pijany, a na nasze uwagi, że w mieście psa, szczególnie tak młodego powinien wyprowadzać na smyczy zareagował uderzeniem psa. Tego było już dla mnie za wiele. Gdy wydusiłam od właściciela jego adres zamieszkania, zabrałam psa i pojechałam do komendy Straży Miejskiej. A tu... Strażnicy poinformowali mnie, że skoro pies jest zadbany, a ja znam właściciela i jego miejsce zamieszkania to powinnam sama się zwierzakiem zaopiekować. Przeraziłam się. Zażądałam spotkania z komendatem. Akurat był u niega jakiś dziennikarz i w efekcie rozmawiał ze mną zastępca komendanta. Powiedział mi dokładnie to samo co strażnicy wcześniej dodając jedynie, że oni mogą co najwyżej nałożyć mandat na właściciela psa. A ja, jak chcę to mogę psa zwrócić właścicielowi lub zawieść go do schroniska dla zwierząt. Na szczęście wówczas pojawił się  dziennikarz i szybko pomógł mi po pierwsze ustalić numer telefonu do schroniska, a po drugie umieścić tam szczeniaczka. Wszystko trwało jednak kilka godzin. Godzin wyjętych z mojego życia - relacjonuje Czytelniczka.

Stajemy po jej stronie i koszalińskim strażnikom miejskim przypominamy reakcję kołobrzeskich ratowników SAR i decyzję ich szefa. Chcąc uratować pieska pokonali ok. 500 kilometrową trasę z Kołobrzegu do miejscowości Kuligów nad Bugiem na Mazowszu. Akcja ratunkowa szczeniaka, który utkwił w krytycznym położeniu, zakończyła się sukcesem. Wychłodzony psiak wraz z całą rodziną trafił pod opiekę fundacji... Panowie strażnicy miejscy z Koszalina oczekujemy od was większej empatii, większej chęci pomocy mieszkańcom i ich czworonożnych przyjaciołom!