Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Dwucyfrowe podwyżki wciąż się utrzymują w sklepach. W lipcu było drożej średnio o 15,5 proc. niż rok wcześniej

Autor Ala za MondayNews 23 Sierpnia 2023 godz. 2:56
Jak pokazuje najnowszy raport, przygotowany na podstawie 70 tys. cen, w lipcu codzienne zakupy rdr. zdrożały średnio o 15,5%, a same art. żywnościowe i napoje bezalkoholowe – o niespełna 15%. To mniejsze zwyżki niż notowane w czerwcu czy maju, ale konsumenci wciąż słono płacą za podstawowe produkty. Widać zatem, że dynamika wzrostu cen spada, ale w sklepach wciąż jest drogo. Na 17 obserwowanych kategorii podrożało aż 16 i to przeważnie dwucyfrowo. Najmocniej znowu poszły w górę ceny warzyw, bo o ponad 32% rdr. Ponadto w czołówce drożyzny widać chemię gospodarczą, dodatki spożywcze, art. dla dzieci i pieczywo. Podwyżki tych kategorii wyniosły od blisko 25% do przeszło 20% rdr. Natomiast najmniej zdrożało mięso, bo o 6,5% rdr. W całym rankingu potaniały tylko tłuszcze, ale za to aż o ponad 20%.

Ceny wciąż rosną, ale coraz wolniej

W lipcu br. codzienne zakupy w sklepach były o 15,5% droższe niż rok wcześniej. To mniejszy wzrost w relacji rocznej niż w czerwcu czy maju – ponad 18% i blisko 20% rdr. Tak więc wyraźnie widać, że dynamika wzrostu cen spada, ale to nie oznacza, że w sklepach jest taniej. Ceny wciąż rosną, tylko wolniej. Zebrane dane pochodzą z raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Uczelni WSB Merito. Obejmują 17 kategorii i ponad 100 najczęściej kupowanych przez konsumentów produktów. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 70 tys. cen detalicznych.

– Tegoroczne wyniki wzrostu cen w ujęciu wartościowym są porównywalne do obserwowanych w 2022 roku, choć w ujęciu procentowym obserwujemy spadki. Warto pamiętać, że letnie miesiące są przeważnie łaskawsze dla polskiej gospodarki z punktu widzenia inflacji. Zwiększona dostępność produktów żywnościowych, których udział w koszyku inflacyjnym przekracza 25%, przy zmniejszonym zapotrzebowaniu na energię, wpływa na słabszy wzrost cen – wyjaśnia dr inż. Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.

Do tego widać, że nieco mniej niż wszystkie kategorie zdrożały same produkty spożywcze, w tym napoje bezalkoholowe. W sumie 13 kategorii poszło w górę średnio o niecałe 15% rdr. To też niższy skok niż w czerwcu czy maju. Wówczas odpowiednio zanotowano blisko 17% i ponad 18%. – W lecie bardziej dostępne są produkty spożywczo-rolne dostarczane lokalnie, bez konieczności bardzo kosztochłonnego transportu międzynarodowego i magazynowania w specjalnych warunkach. Co więcej, rząd przedłużył zerowy VAT na te artykuły. To wszystko pozwala na atrakcyjniejsze, choć wciąż wysokie, ceny w sklepach – dodaje ekspertka.

Warzywa i chemia gospodarcza wciąż „liderami”

Choć art. spożywcze drożeją coraz wolniej, to jednak na szczycie drożyzny wciąż utrzymują się warzywa. Ceny tych produktów najbardziej poszły w górę ze wszystkich analizowanych kategorii – aż o ponad 32% rdr. – Tę sytuację kreują przede wszystkim pośrednicy handlowi, którzy windują obecne ceny na półkach sklepowych. W tym roku produkty rolne w hurcie są nieznacznie droższe od zeszłorocznych – komentuje dr Hubert Gąsiński z Uczelni WSB Merito Warszawa.

Drugie miejsce w rankingu drożyzny ma chemia gospodarcza. Poszła w górę średnio o blisko 25% rdr. – Ceny chemii gosp. mocno wzrosły ze względu na drożejącą energię oraz surowce. Natomiast w ostatnich miesiącach podwyżki w tej kategorii mocno się obniżyły i przewiduję, że tak będzie dalej – mówi Marcin Luziński z Santander Bank Polska.

Na trzeciej pozycji znalazły się dodatki spożywcze (ketchupy, majonezy, musztardy, przyprawy). Zdrożały średnio o przeszło 22% rdr. – Po zdecydowanym wystrzale m.in. cen majonezu w I kwartale tego roku, od maja widzimy lekką stabilizację. Choć w ujęciu procentowym rok do roku w dalszym ciągu wzrosty te są wysokie, to w relacji miesiąc do miesiąca ceny wyhamowały. Jest to pewnym konsensusem tego, co rynek jest w stanie zaakceptować – ocenia dr inż. Motylska-Kuźma. 

Natomiast czwarte miejsce w rankingu drożyzny zajmują art. dla dzieci – prawie 22% rdr. – Drożeją one w tempie porównywalnym do towarów przemysłowych. Jednak rosnący poziom zamożności Polaków, coraz późniejsze rodzicielstwo, a także programy społeczne wspierające rodziny sprawiają, że pieniądze przeznaczane na art. dla dzieci często nie są traktowane jako zwykłe wydatki. Jest to wykorzystywane przez przedsiębiorców, którzy często testują poziom ceny akceptowanej przez rynek – stwierdza ekspertka z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.

TOP 5 najbardziej drożejących kategorii zamyka pieczywo – ponad 20% rdr. – Rządowe dopłaty do zboża i zakaz importu z Ukrainy spowodowały chwilowy spadek jego cen w hurcie, co przełożyło się również na ceny mąki. Jednak był to efekt krótkotrwały. Kosztochłonność produkcji pieczywa jest w dalszym ciągu bardzo wysoka. Niewiele pomaga tu również zamrożona cena gazu. Stąd ceny pieczywa pozostają pod ciągłą presją inflacyjną – zaznacza ekspertka.

Środkowi „zawodnicy” drożyzny 

Patrząc na pozostałe kategorie, warto wskazać, że karmy dla zwierząt zdrożały rdr. o niecałe 17%. Należy tutaj przypomnieć, że przez kilka miesięcy tego typu produkty utrzymywały się w ścisłej czołówce najbardziej drożejących. I tak np. w kwietniu wzrost ich cen sięgnął blisko 50%. – Bardzo dynamiczne podwyżki, które rozpoczęły się w 2022 roku, doprowadziły do zmniejszenia popytu. Odpowiednio wysoka baza do wyliczeń z lipca ub.r. spowodowała, że odczyt procentowy dynamiki rok do roku jest obecnie zdecydowanie niższy niż jeszcze w maju czy w czerwcu – zwraca uwagę dr inż. Motylska-Kuźma.

Raport pokazuje też, że słodycze i desery rdr. zdrożały o niecałe 16%. Ceny używek i produktów sypkich poszły w górę o blisko 15% rdr. – Dynamikę wzrostów w tych kategoriach determinują wysokie koszty wytwarzania, w tym energii i pracy. Warto dodać, że w przypadku cukru, który należy do produktów sypkich, jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że wkrótce czeka nas powtórka z zeszłorocznego szaleństwa cenowego. Oczywiście obecnie cenę tego art. kształtuje koszt buraka cukrowego, niezębnego do jego produkcji – zauważa dr Hubert Gąsiński.

Z analizy wynika też, że owoce zanotowały wzrost o blisko 13% rdr. To dużo mniej w porównaniu do warzyw. – Obie grupy artykułów wymagają dodatkowych chemicznych środków ochrony, a także energii, transportu i pracowników. To przekłada się na wzrosty cen, choć są one znacznie mniejsze w przypadku owoców. Trwa sezon zbiorów i możemy oczekiwać, że ich ceny będą w miarę stabilne aż do września, a nawet do października – przewiduje dr inż. Motylska-Kuźma. 

Art. tłuszczowe przestały „straszyć”

Z kolei najmniej w całym zestawieniu podrożało mięso – tylko o 6,5% rdr. – Dynamika cen obniża się w znacznej mierze dzięki stopniowej odbudowie pogłowia zwierząt rzeźnych. Ich liczebność mocno spadła podczas pandemii, gdy popyt był słaby. I od tego czasu jest stopniowo zwiększana. Dodatkowo spadek cen mleka i obniżenie opłacalności produkcji tego towaru oznacza, że część krów mlecznych jest kierowana do rzeźni. To obniża ceny wołowiny – informuje Marcin Luziński. 

Nieznacznie też zdrożały ryby, bo o blisko 11% rdr. Koszty zakupu w sklepach nabiału i środków higieny osobistej wzrosły rdr. o ponad 11% rdr. Z kolei napoje bezalkoholowe podrożały o ponad 12%. – Ceny ryb osiągnęły w Polsce już tak wysoki poziom, że popyt na nie znacząco się ustabilizował. Natomiast spadek dynamiki wzrostu cen nabiału jest efektem taniejącego mleka w skupie. W przypadku środków higieny osobistej znaczenie może mieć tu sytuacja na światowych rynkach celulozy, a także stabilność polskiej waluty – analizuje ekspertka z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.

Podsumowując wyniki 17 analizowanych kategorii, 16 zdrożało w przedziale od 6,5 do ponad 32% rdr. I w większości były to dwucyfrowe wzrosty. Jednak już po raz kolejny od trzech miesięcy wyjątkiem były art. tłuszczowe. W lipcu br. zanotowały średni spadek na poziomie aż przeszło 20% rdr. A jeszcze nie tak dawno tego typu produkty najbardziej drążyły portfele Polaków. Olej i masło biły rekordy, rdr. drożejąc nawet trzycyfrowo. Ale teraz sytuacja się odwróciła. 

– W przypadku art. tłuszczowych mamy do czynienia z wykorzystywaniem nagromadzonych zapasów, ale również z dużą produkcją np. rzepaku czy słonecznika. Tegoroczne zbiory zapowiadają się na rekordowym poziomie, co przekłada się na niskie ceny surowców, które powodują spadki cen produktów tłuszczowych również zauważalne na półkach w sklepach – wyjaśnia dr inż. Anna Motylska-Kuźma.

 

 

 

 

 

 

 

 

Czytaj też

Na rynku nie bardzo widać przesłanki, aby ceny w sklepach mogły spadać. Jesienią może być jeszcze gorzej

Ala za MondayNews - 1 Września 2023 godz. 4:30
Kolejny miesiąc z rzędu widać, że dynamika wzrostu cen spada. Jednak nie oznacza to, że w sklepach jest taniej. Produkty drożeją, tylko wolniej. Z kolei jak podkreślają eksperci, niekorzystne zmiany pogodowe, rosnące ceny energii i surowców mogą spowodować, że już w październiku będziemy świadkami odwrócenia trendu spadkowego podwyżek, przynajmniej w niektórych kategoriach towarów. Efekt ten może też utrwalić podniesienie płacy minimalnej i powrót do standardowych stawek VAT na żywność. Dotyczyć to będzie np. warzyw i owoców. Trudno też będzie o obniżanie cen pieczywa lub chemii gospodarczej. Można za to spodziewać się co najmniej utrzymania, a może nawet spadku cen art. tłuszczowych, nabiału czy mięsa. Z ostatniego „INDEKSU CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH” wynika, że w lipcu br. ogólne ceny w sklepach wzrosły rok do roku średnio o 15,5% (w czerwcu – o 18,1%, a w maju – o 19,9%). Mniej więcej podobnie to wychodzi z danych GUS-owskich. – Pozytywne zmiany dostrzegamy nie tylko w naszym kraju, ale również na całym świecie. Wygaszone zostały negatywne zawirowania powodujące wzrost cen, takie jak np. skutki pandemii oraz oswojenie się z wojną w Ukrainie. Ponadto wpływ na to miało również ustabilizowanie się nastrojów społeczno-gospodarczych oraz politycznych związanych z nośnikami cen energii, w tym uniezależnienie się od dostaw energii z Rosji, co przełożyło się na nastroje wszystkich uczestników rynku, zarówno producentów, jak i konsumentów – zauważa Hubert Gąsiński, ekspert Uczelni WSB Merito Warszawa. Ceny spadają kolejny miesiąc z rzędu, ale czy można zakładać, że trend ten utrzyma się na dłużej? I czy jesteśmy już w momencie, w którym można powiedzieć, że nie tylko zaczyna spadać dynamika wzrostu cen, ale maleją też same ceny? Dr inż. Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW jest zdania, że schodzimy nie tyle z wierzchołka drożyzny, co raczej jesteśmy na szczycie spadków dynamiki wzrostu cen.  – Zmniejszone odczyty dynamiki raczej nie są tendencją trwałą. Już w październiku możemy być świadkami odwrócenia trendu spadkowego i powrotów do wzrostów. Przywrócenie rynkowych cen energii czy rezygnacja z zerowej stawki VAT na żywność, z pewnością zwiększą odczyty inflacyjne, szczególnie w I kwartale 2024 r. Poza tym podniesienie płacy minimalnej będzie miało również swoje skutki. Nie ma zatem przesłanek do tego, by ceny w sklepach realnie zaczęły spadać – dodaje ekspertka. Podobnego zdania jest dr Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy BLIX, który uważa, że jesienią faktycznie może dojść do trudnej sytuacji w handlu. Najgorzej może to wyglądać w przypadku warzyw, chemii gospodarczej i pieczywa. Jednak w jego opinii, wszystko będzie zależało od tego, jak dalej będzie się poprawiała lub pogarszała sytuacja związana z cenami energii i płacami, bo to w największej mierze wpływa na finalny efekt. Nie należy zapominać o tym, że w wakacje inflacja jest znacznie mniejsza, a potem przybiera na sile. Z kolei w dalszej perspektywie – ale nie tak bardzo odległej – należy zwrócić uwagę na powrót stawki VAT na żywność. W opinii eksperta, ulga ta nie będzie kontynuowana w nowym roku, co może na rynku wywołać delikatne turbulencje. Przykładem tego mogą być Węgry, gdzie po powrocie do właściwych stawek ceny niektórych towarów wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent, chociaż nie we wszystkich kategoriach. – Impuls wzrostowy cen stopniowo wygasa, stąd spadające dynamiki. Podwyżki w większości kategorii towarów konsumpcyjnych zmniejszyły się. Można powiedzieć, że szczyt drożyzny mamy za sobą, ale raczej nie spodziewałbym się szerokich spadków cen, a ich wolniejszego wzrostu. Myślę, że w drugiej połowie roku dynamiki podwyżek większości produktów będą się wyraźnie obniżać. Natomiast jeśli już ceny będą spadać, to w przypadku pojedynczych kategorii, np. nabiału czy produktów tłuszczowych, gdzie doszło do odbudowania podaży przy spadku popytu – uważa z kolei Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska. Dodaje też, że globalne ceny żywności, obrazowane przez indeks FAO, spadają już od kilku miesięcy, co pozwala wierzyć na niższą dynamikę cen żywności w najbliższych miesiącach w Polsce. Wprawdzie ostatnio indeks ten odbił, ale stało się tak głównie ze względu na zmianę cen olejów. Dr Hubert Gąsiński jest zdania, że z dużym prawdopodobieństwem można prognozować, iż dynamika wzrostu cen spadnie do jednocyfrowej wartości do końca tego roku. – Poziom ten zdecydowanie spowolni, jednakże nie przełoży się to bezpośrednio na spadek cen w sklepach. Będziemy zauważać jednostkowe obniżki spowodowane zwiększoną sezonową produkcją przede wszystkim w okresie jesiennym, dzięki zbiorom krajowych produktów rolnych – uważa ekspert. I prognozuje, że dynamika wzrostu cen zacznie spadać na przełomie 2023/2024, a zmiana ich poziomu, realnie oceniając, przełoży się dopiero w styczniu 2024 roku. A jak, według ekspertów, będą się zmieniały w najbliższych miesiącach ceny wybranych grup produktów? Marcin Luziński ostrzega, że nie powinniśmy zakładać znaczącego spadku cen warzyw, co będzie pokłosiem niekorzystnych zjawisk pogodowych u nas w kraju i na świecie.  – W Polsce mamy cały czas suszę rolniczą, lokalnie dochodziło też do ekstremalnych zjawisk – burz, gradobić i nawałnic. Wstępne szacunki wskazują na spadek podaży warzyw zaledwie o 3% w tym sezonie, co nie powinno mieć mocnego przełożenia na ceny. Ten szacunek może się jednak pogorszyć – wyjaśnia Luziński. Zjawiska klimatyczne (burze, gradobicia, nawałnice) i susza odbiją się także na cenach owoców. Według wstępnych szacunków, zbiory w tym roku pogorszą się o prawie 10% w porównaniu do poprzedniego sezonu. Dlatego zdaniem eksperta, ceny owoców mogą dalej rosnąć w najbliższych miesiącach.  Do tego dr Gąsiński dodaje, że hurtowe ceny produktów rolnych są nieznacznie wyższe od cen z ubiegłego roku, a obecne ceny na półkach sklepowych windują pośrednicy handlowi. W ocenie eksperta, bezpośrednio nie wpływa to pozytywnie na prognozowaną obniżkę oraz nie świadczy o możliwości spadku cen na półkach sklepowych w najbliższych miesiącach. O 24,6% rdr. (w czerwcu – o 34,6%, a w maju – o 32,6%) zdrożała chemia gospodarcza. Ekonomista z Santander Bank Polska wyjaśnia, że to efekt drożejącej energii i surowców. Podkreśla przy tym, że w ostatnich miesiącach dynamika wzrostu cen tych produktów mocno się obniżyła. I przewiduje, że będzie dalej spadać. Dr inż. Motylska-Kuźma zwraca z kolei uwagę, że ze względu na bardzo duże powiązanie tego sektora z rynkiem niemieckim warto śledzić tu tendencje w gospodarce naszego sąsiada, by móc prognozować, jak ceny te mogą się zachowywać w najbliższym czasie.  Ponadto Marcin Luziński spodziewa się, że przez pewien czas spadać będą ceny artykułów tłuszczowych. Nie będą też rosły ceny nabiału. Możemy zakładać utrzymanie cen serów czy jogurtów, gdyż rośnie podaż mleka, czyli najważniejszego surowca w produkcji innych produktów nabiałowych. – Do tego dość słabo wygląda siła popandemicznego odbicia gospodarczego w Chinach, które są ogromnym konsumentem mleka. To pozwala wierzyć w wyraźne spowolnienie wzrostu cen produktów nabiałowych – dodaje ekspert. A co z cenami mięsa? Luziński wyjaśnia, że spadają w znacznej mierze dzięki stopniowej odbudowie pogłowia zwierząt rzeźnych. Ich liczebność mocno zmniejszyła się podczas pandemii, gdy popyt był słaby, a od tego czasu jest stopniowo zwiększana. Na jeszcze inne aspekty zwraca uwagę dr inż. Motylska-Kuźma. – Przy analizie cen mięsa trzeba podkreślić, że Polska importuje go 2 razy więcej niż go eksportuje. To powoduje, że ceny tego towaru w sklepach są uzależnione od trendów na rynkach światowych, a tu mamy zwiększoną podaż, która przekłada się na spadki cen. W efekcie w naszych sklepach widzimy zmniejszoną dynamikę wzrostu cen mięsa. Dodatkowo, wysokie temperatury oraz zmiany w stylu żywienia Polaków mogą mieć wpływ na mniejszy popyt na konsumpcję mięsa – mówi ekspertka z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW. Zaskakująco wygląda sytuacja pieczywa, którego ceny w miesięcznym ujęciu zaczęły rosnąć. W lipcu wzrost wyniósł 20,4% rdr. (w czerwcu – o 17,6%, a w maju – o 15,7%). Z kolei dr Gąsiński wyjaśnia, że to w ogromnej mierze skutek wyższych kosztów energii niezbędnej do produkcji i rosnących kosztów pracy. Jego zdaniem, sytuacja prawdopodobnie unormuje się na przełomie tego i przyszłego roku. Jednak dr Krzysztof Łuczak nie jest takim optymistą. Mówi, że taki scenariusz nie do końca jest pewny i różnie może być, ale na pewno w tej kategorii sytuacja jest skomplikowana i dość trudna do przewidzenia. Potwierdzają to też inni eksperci.  – Rządowe dopłaty do zboża i zakaz importu z Ukrainy spowodowały chwilowy spadek cen zboża w hurcie, co przełożyło się również na ceny mąki. Jednak był to efekt krótkotrwały. Kosztochłonność produkcji pieczywa jest w dalszym ciągu bardzo wysoka. Niewiele pomaga tu również zamrożona cena gazu. Stąd ceny pieczywa pozostają pod ciągłą presją inflacyjną – nie pozostawia złudzeń co do cen dr inż. Anna Motylska-Kuźma.