- Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień - informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. - Wobec podejrzanego nie zostały zastosowane żadne środki zapobiegawcze. Za naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego i spowodowanie u niego obrażeń ciała na okres poniżej 7 dni grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności – dodał rzecznik.
Przypomnijmy, w nocy z 13 na 14 czerwca policja została wezwana do awantury w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. - Przywieźliśmy pacjentkę na SOR, była w bardzo ciężkim stanie - relacjonował wówczas Michał Pelc, ratownik medyczny. - Wiadomo, w takich sytuacjach robimy wszystko, co się da, dla ratowania ludzkiego życia. Ja też zawsze pomagam personelowi szpitala w zaopiekowaniu się pacjentem. W takich chwilach liczą się każde ręce. Tak było też i tym razem. Pacjentka została przełożona z naszych noszy na nosze szpitalne. Obsługa niechcąco zahaczyła mnie noszami, a ja również niechcąco zbliżyłem się, a raczej zahaczyłem o lekarza, który akurat miał dyżur. On jest znany z tego, że źle odnosi się do personelu i do ratowników, obrzuca innych różnymi obraźliwymi określeniami typu debilu czy buraku. I on chwycił mnie za ubranie i energicznie odepchnął, krzyknął: nie pchaj się! Mnie też poniosło i krzyknąłem: weź te ręce baranie! Wtedy on chwycił mnie za szyję, przydusił i pchnął tak mocno, aż uderzyłem głową o ścianę. Jeszcze mnie boli. Kręci mi się w głowie, źle się czuję. Zrobiłem badania - dodał. Poszedł na zwolnienie lekarskie. Hospitalizacja nie była konieczna. 14 czerwca podejrzenie popełnienia przestępstwa przez lekarza zgłosił na policję.