Przedstawiamy felieton Piotra Guły - Co z tą Politechniką? Miała być walka z czołówką, a jest mizeria!
Obserwując z trybun mecz z Zagłębiem Lubin byłem wręcz przekonany, że nasze akademiczki już są w na dobrej drodze, by w końcu realnie zawalczyć o pudełko, okraszone "workiem" medali. Niestety z każdym kolejnym meczem było coraz bladziej, z tym że porażka w Lublinie (w końcu w metropolii od ostatnich dni, nowiusieńkie lotnisko), gdzie Alinę Wojtas raczej mało kto zatrzyma, pewnie zawsze będzie wpisana. Jednak dwie bramki w plecy w Szczecinie z Pogonią w derbach pomorza zachodniego, czy na minusie z 6-tką z Łączpolem Gdynia u siebie, już niepokoi i boli. Twierdza jak dotąd nie zdobyta, niestety została podbita.
Miałem głęboką nadzieję, że prędzej nastąpi przełamanie na wyjeździe niż to, że Koszalin zostanie zdobyty przez rywalki. Czas na podbicie czyjejś osady i utrzymanie solidnej jakości gry na własnych śmieciach (śmieciach, tak gdyż pojęcie gniazdo jest zarezerwowane wyłącznie dla pewnej drużyny, uprawiającej inną sztukę sportową z Polski centralnej). Pewne jest to, że dobro regionalne w postaci kołowej Joanny Dworaczyk, musi wcielić się w rolę spoiwa. Doświadczona zawodniczka ma za zadanie w takich momentach kryzysowych tonować atmosferę w zespole, przy tym wytwarzać pozytywne bodźce do działań i mobilizować na treningach młode, wkraczające na salony.
Należy czekać na zbieg tych systemów "zbrojeń" przed następnymi bitwami. Powinnością nas jest łamać wszelkie stereotypy w postaci namalowanego kibica sukcesu: w sposób taki jak podwyższać frekwencję na trybunach hali przy ul. Śniadeckich nawet gdy dziewczyny mają doła (fani wtedy najbardziej potrzebni) oraz kierować się zasadą "nadzieja umiera ostania".