- Gdy tylko zauważyłem to dzikie i lekko zakrwawione zwierzę na sąsiedniej posesji od razu postanowiłem wraz z żoną mu pomóc – mówi nasz Czytelnik. – I w tym momencie zaczął się problem. Nikt w mieście nie mógł, a raczej nie chciał nam, a przede wszystkim koziołkowi pomóc. Strażnicy Miejscy przyjechali na miejsce. Popatrzyli. Podzwonili i…odjechali. Inspektorka koszalińskiego TOZ stwierdziła, że obecnie w Koszalinie żadna instytucja nie zajmuje się zwierzętami łownymi, a pani ze schroniska dla dzikich zwierząt powiedziała, że nie ma pieniędzy na przyjazd do Koszalina. Dostałem też taką propozycję, abym poczekał aż się ściemni, nakrył koziołkowi głowę jakimś kocem i sam wyprowadził go do lasu. Nie wierzyłem, że taka sytuacja może mieć miejsce w XXI wieku. I to w centrum sporego bądź co bądź miasta – mówi Czytelnik, który przesłał nam także zdjęcia uwięzionego na prywatnej posesji koziołka.
To nie pierwszy i z pewnością nie ostatni taki przypadek, kiedy łowne zwierzę znalazło się w mieście. Nie dość, że będąc w stresie samo nie potrafi wrócić do swojego naturalnego środowiska, to na dodatek stwarza realne zagrożenie. Sytuacja, w której spanikowane zwierzę wbiega pod koła jadącego jedną z głównych ulic Koszalina auta było realne.
Rozwiązania problemu na razie brak. Miasto nie ma żadnej umowy na odławianie z terenu gminy dzikiej zwierzyny. – Dotychczasowa umowa zawarta z Fundacją Dziki Azyl w Kobylnicy wygasła. Była zawarta do końca roku lub do wyczerpania zawartej w niej kwoty. Pieniądze się skończyły w marcu – wyjaśnia Robert Grabowski, rzecznik prezydenta Koszalina. – Już pracujemy nad podpisaniem nowej umowy. Nie sądziliśmy, że odławianie leśnych zwierząt w mieście jest zjawiskiem na tak dużą skalę. Myślę, że do połowy maja zostanie podpisana nowa umowa – dodaje rzecznik prezydenta.
W ubiegłych latach takie zwierzęta odławiali pracownicy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami razem z Powiatowym lekarzem weterynarii. Jednak ze względu na konflikt instytucja ta rozwiązała umowę, a sprawa trafiła do prokuratury. Gdy w październiku ubiegłego roku Koszalin podpisał umowę z Fundacją Dziki Azyl wydawało się, że sprawa została załatwiona. Odławianie obejmuje wszystkie leśne zwierzęta. Za każde trzeba zapłacić. Na dodatek Fundacja Dziki Azyl popadła w tarapaty finansowe i dziś wręcz błaga o pomoc.