alowe mistrzostwa Europy w Glasgow zakończyły się dla Polski tak pięknie jak się rozpoczęły. W piątek złoto w przekonywającym stylu zdobył Michał Haratyk. Ostatnią konkurencję rozegraną w Emirates Arenie była sztafeta pań 4x400 metrów. Znakomicie otworzyła ją biegnąca na pierwszej zmianie Anna Kiełbasińska, która po biegu w strefie mieszanej wręcz tonęła w łzach szczęścia.
- Spełniły się moje marzenia. Jestem w tym sporcie od lat, a dziś po biegu Marcina Lewandowskiego usłyszałam Mazurka Dąbrowskiego. Teraz po biegu zdałam sobie sprawę, że za moment hymn będzie grany też nam – cieszyła się zawodniczka Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego.
Na drugiej zmianie rywalkom nie pozwoliła się dogonić Iga Baumgart-Witan. Później pałeczkę przejęła Małgorzata Hołub-Kowalik, a przysłowiową kropkę nad i postawiła biegnąca na ostatniej zmianie Justyna Święty-Ersetic.
Polki w Glasgow uzyskały czas 3:28.77 i obroniły wywalczony przed dwoma laty tytuł halowych mistrzyń Europy. Teraz przed Aniołkami Matusińskiego czas przygotowań do sezonu letniego, w którym odbędą się mistrzostwa świata oraz festiwal sztafet IAAF World Relays. W perspektywie są jednak przede wszystkim igrzyska.
- Naszym celem będzie medal olimpijski w Tokio. Nie możemy tego ukrywać. Igrzyska już niebawem. Dla wielu z nas będzie to decydujący moment karier. Jeśli wywalczymy krążek w 2020 roku to nie będzie łatwo rozstać się ze sportem – przyznała Iga Baumgart-Witan.
Bydgoszczanka nie wie jeszcze czy będzie kontynuować karierę w 2021 roku, gdy mistrzostwa Europy zagoszczą do jej regionu – do Torunia. Iga przyznała jednak, że w Arenie Toruń za dwa lata pojawi się na pewno – jeśli nie na bieżni to w roli kibica.
- Byłoby wspaniale gdyby polska sztafeta obroniła za dwa lata złoto. Trzeci tytuł z rzędu i to zdobyty w Toruniu smakowałby wyjątkowo – dodała Justyna Świety-Ersetic.
Złote polskie medale ostatniego dnia mistrzostw zapoczątkował… wspólny obiad.
- Jadłyśmy go razem z Marcinem Lewandowskim i powiedziałyśmy mu, że jeśli on wygra to i my zdobędziemy złoto – śmiała się Małgorzata Hołub-Kowalik.
Jak się rzekło – tak było. Kilkanaście minut przed finałem sztafety na bieżni stanął Marcin Lewandowski. Swój bieg rozegrał po mistrzowsku. Zawodnik Zawiszy Bydgoszcz spokojnie kontrolował bieg, na 600 metrów przed metą był w trójce. Swojego najgroźniejszego rywala Jakoba Ingebrigtsena zaatakował na początku ostatniego okrążenia. Wszystko zgodnie z taktyką.
- Pobiegłem tak jak sobie założyłem i udało się wygrać. Wszyscy stawiali na Norwega ale ja mówiłem, że to jest jego problem, a nie mój. Cieszę, że utarłem mu nosa, chociaż trzeba oddać, że to świetny młody sportowiec – przyznał Lewandowski, który złoto okrasił czasem 3:42.85.
Marcin obronił w Glasgow tytuł wywalczony dwa lata temu w belgradzkiej Kombank Arenie.
- Jestem starym listem na bieżni i niesamowicie się cieszę, że złoty numer zostanie w Polsce. Za dwa lata będę bronił tego tytułu na mistrzostwach w Toruniu. Nie mogę się tego doczekać! – zapewnił średniodystansowiec bydgoskiego Zawiszy.
Polska zdobyła w Glasgow 7 medali, w tym 5 złotych. To przełożyło się na zwycięstwo biało-czerwonych w klasyfikacji medalowej 35. Halowych Mistrzostw Europy. Więcej medali od naszej ekipy – 12 – zdobyli tylko gospodarze. W sumie na podium stawali przedstawiciele 25 krajów.
W klasyfikacji punktowej Polska zgromadziła 72 oczka – tyle samo co Francja, ale dzięki złotym medalom to my zostaliśmy sklasyfikowani na drugim miejscu. Wygrała Wielka Brytania – 122,5 pkt.