Nie powinniśmy zbliżać się ani tym bardziej dotykać zwierzęcia. Musimy uzbroić się w cierpliwość i obserwować. Nawet przez kilka godzin. Dopiero gdy o zachodzie słońca matka się nie pojawi, mamy prawo zastanowić się nad interwencja. Sytuacja zmienia się, gdy w wypadku komunikacyjnym - na naszych oczach - ginie mama koźlaka lub inni ludzie już wzięli zwierzątko na ręce. Zapach człowieka może bardzo zaniepokoić łanię. Potem może ona porzucić swoje młode, a tym samym skazać je na śmierć.
Zdarzają się jednak nietypowe sytuacje. Oto relacja Bogumiły Tiece, inspektora TOZ w Polsce Oddział w Koszalinie: "Otrzymałam informacje, że na stacji BP, pracownicy znaleźli małą sarenkę. Była
zmarznięta i słaba, leżała przy dystrybutorze na betonie. Pracownicy wzięli ją na zaplecze, aby ogrzać. Odebrałam malucha i natychmiast skontaktowałam się z ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt. Otrzymałam wytyczne co do tymczasowej opieki na zwierzaczkiem. Był weekend. Wieczorem szukałam śladów matki w okolicach stacji, zostawiając na trawie sarnie dziecko na pewien czas i bacznie obserwując. To ruchliwe miejsce. Mieszkańcy wyprowadzają tam psy a z drugiej strony pędzą auta. Całkiem możliwe, że matka zginęła pod kołami auta a może ktoś przywiózł sarenkę na stacje nie wiedząc jak się nią opiekować po zabraniu z lasu, może matka tak się spłoszyła , że nie wróci Było pewne, że nie mogę zostawić słaniającej się na nóżkach maleńkiej , wychudzonej sarenki na pewną śmierć głodową lub rozszarpanie przez psy. Karmiłam ją przez weekend mlekiem kozim zgodnie z zaleceniami specjalistów z ośrodka dla dzikich zwierząt . W poniedziałek miała jechać do azylu dla dzikich zwierząt przy parku wolińskim. Gdy szykowałam malucha do drogi, weszli do mojego ogródka panowie z inspekcji weterynaryjnej w asyście policji - z zarzutami , że przetrzymuję dzikie zwierze. Nie przetrzymuję, a niosę pomoc. Panów nie interesował stan zwierzaka, ani gdzie go wiozę. Zainteresowali się tym, jakim środkiem transportu mam zamiar zawieźć sarenkę. Ustawa o Ochronie Przyrody art. 52 zezwala na pomoc rannym lub osłabionym zwierzętom dzikim w celu udzielenia im pomocy weterynaryjnej i przemieszczania ich do ośrodków rehabilitacji zwierząt. Powiatowy lekarz weterynarii twierdzi, że zachowałam się niehumanitarnie. Według niego powinnam zostawić malutką sarenkę gdzieś w lesie. Nie wiemy jednak co stało się z matką. Może ktoś malucha porwał z lasu i porzucił w mieście. Weterynarz powołuje się na zdjęcia chodzącej blisko lasu od strony giełdy samochodowej sarny w czasie laktacji. Takich saren obecnie jest pełno. Przypominam, że mamy okres lęgowy. Nie ma żadnej gwarancji, że owa sarna to matka tej znalezionej na BP. Uważam, że powiatowy lekarz weterynarii zamiast podejmować takie bezzasadne interwencje powinien poświęcić więcej czasu na uświadomienie ludziom, jak powinni zachowywać się w takich sytuacjach. Korzystając z okazji powiem, że w sytuacji, w której znaleźliśmy sarenkę powinniśmy: