Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Po kręgosłupie diabła

Autor Kuba Grabski 7 Listopada 2012 godz. 9:00
Są na świecie niespokojne duchy, które nie usiedzą w miejscu zbyt długo. Nosi ich. Wojtek Grela, człowiek różnych zalet, ale przede wszystkim ciekawy świata, zapalony cyklista, fotograf i podróżnik. Właśnie wyruszył w swoją kolejną wyprawę. Zobaczymy go dopiero za pół roku.
Każda podróż to dla niego możliwość wykorzystywania wszystkich pasji naraz. Swoją pierwszą wyprawę rowerową odbył znad morza w Bieszczady, czyli na południe, drugą z zachodu na wschód, na Mazury. Zaliczył także Anglię, ale tam było dużo jeżdżenia pociągiem. Potem Hiszpania i po dość długiej przerwie Nordkapp, czyli Przylądek Północny. Spędził wtedy dwa i pół miesiąca na rowerze, a trasa podróży wiodła przez Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię do Norwegii i z powrotem przez Danię i Niemcy do Polski. Do pewnego momentu sumował przejechane kilometry, ale kiedy okrążył Ziemię i skończył mu się licznik, już się tym nie ekscytuje. W każdym razie były lata, kiedy robił średniorocznie 9 tysięcy kilometrów.

Od samego początku do jazdy używa tego samego górskiego roweru ze stalową ramą, który z obciążeniem i bagażem waży ok 15 kg. Swojego pojazdu jest stuprocentowo pewien, jak mówi: na pewno go zawiezie, ale nie zawiedzie.



Punkty konieczne do zaliczenia to Patagonia, marzenie każdego rowerzysty, Torres Del Paine -chilijski park narodowy z pięknym trekkingiem wokół masywu górskiego, droga wśród gór budowana w Chile aż do granicy z Argentyną. Tam strażnicy na osiołkach wiozą sakwy rowerzystom, bo tak trudny jest tam teren. Trasa sukcesywnie prowadzić będzie na północ przez argentyńską pampę i step. Potem Boliwia i wysokości ponad 4 tysięcy metrów, co będzie pobiciem rekordu przez Wojtka, który dotąd wjechał na poziom 3,5 tysiąca.

W związku z istnieniem globalnej pajęczyny, będziemy co jakiś czas informować Was o postępie w rowerowej podróży Wojtka Greli, który przesyłać będzie do Polski relacje dźwiękowe, fotograficzne i tekstowe. Kontakt ze światem, który zostawia na pół roku zapewni mu duża kolekcja ulubionej muzyki na mp3 i czytnik książek napakowany wartościowymi tytułami. Oprócz tego bierze ze sobą sprzęt fotograficzny i laptopa, i ogólnie różne niezbędne rzeczy, częściowo widoczne na zdjęciu, ważące ok 40 kg.



Poprzedni artykuł