Uroczystość złożenia kamienia węgielnego odbyła się dnia 22 kwietnia 1934 roku i brali w niej udział między innymi reichsschulungsleiter Otto Gohdes wraz z ówczesnym Burmistrzem Złocieńca Hermannem von Luebken oraz licznie zgromadzeni mieszkańcy Złocieńca i okolic, którzy byli dowożeni na to wydarzenie kolejką wąskotorową, zwykle używaną do transportu materiałów budowlanych.
W kapsule zamknięto: taśmę z unikatowym filmem, przedstawiającym obchody z 600- lecia Złocieńca z września 1933 roku, urzędowe pieczęcie i dokumenty, ówczesne gazety oraz będące w obiegu monety i banknoty. Tak mówią źródła historyczne, lecz prawdziwą zawartość kapsuły poznamy już w krótce, po otwarciu jej wraz z zespołem specjalistów, którzy dokonają ekspertyzy zawartych w niej pamiątek z przeszłości.
Akcję wydobycia kapsuły czasu zainicjował Burmistrz Złocieńca- Krzysztof Zacharzewski, było to w październiku 2015 roku. Początkowo nie wierzyliśmy, że to przedsięwzięcie dojdzie do skutku, ale udało się! Uzyskaliśmy zgodę Ministra Obrony Narodowej, otrzymaliśmy pozytywną decyzję Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Szczecinie, następnie podpisaliśmy umowę z Rejonowym Zarządem Infrastruktury w Szczecinie oraz podjęliśmy współpracę z nad wyraz cierpliwym archeologiem dr Marcinem Peterleitner, który czuwał nad przebiegiem naszych ciężkich zmagań - tak zaczęła się nasza podróż w przeszłość, która przeniosła nas 82 lata wstecz, czyli do 1934 roku.
W poniedziałek 29 sierpnia 2016 roku rozpoczęliśmy prace wykopaliskowe, którym przewodniczył Burmistrz Złocieńca- Krzysztof Zacharzewski, nadzorował i brał czynny udział w akcji Kierownik Referatu Promocji i Rozwoju Gospodarczego - Sebastian Kuropatnicki wraz z Michałem Kaliniakiem- pracownikiem ww. referatu.
Prace ziemne prowadzone były głównie przy pomocy dwóch koparek. Jedna z nich to ośmiotonowa maszyna wyposażona w łyżkę oraz potężnych rozmiarów młot pneumatyczny, którą dowodził niezastąpiony operator Jerzy Borysiak (długo by opisywać co potrafi nią zrobić… po prostu mistrz). Druga to trzydziestotonowy sprzęt obsługiwany przez Roberta Szymańskiego, który w trakcie swojej pracy wywoływał zdumienie na twarzach obserwujących osób i okrzyk „WOW”, wyrywając beton wielkimi zębami ogromnej stalowej łyżki.
W siódmym dniu naszych prac, które rozpoczęły się „w dużym skrócie” od wykopania ok. 3,5 m ziemi z fundamentów okrągłej wieży, trafiliśmy na wapienną płytę, która skrywała pod sobą stalową rurę długości 23 m, sięgającą do wody gruntowej, znajdującej się na głębokości 16 m. Była to studnia zasilająca ówczesną wieżę ciśnień w wodę, rozprowadzaną później na teren ośrodka.
Kolejny dzień prac dosłownie nas „zaminował”! Po zrzuceniu resztek piasku, znajdującego się na zamurowanym wejściu do piwnicy przyległej do wieży, na dno wykopu spadły trzy miny przeciwpancerne (w pierwszej chwili nie było to dla nas zaskoczeniem, ponieważ w trakcie prac trafiliśmy już na dwie miny – jedna z nich była wypełniona materiałem wybuchowym, druga zaś była pusta, ale na szczęście obydwie bez zapalników). Jedna z min, która obsunęła się ze ściany na dno wykopu wyglądała dość „poważnie”. Wszystkie trzy ładunki ułożone były na zamurowanym wejściu, zapalnikiem w stronę cegieł. Ogarnął nas strach! Wszyscy myśleliśmy o jednym – ktoś zamurowując wejście do wieży, włożył miny, które miały być pułapką na chętnych do skucia muru i dostanie się do wnętrza wieży.
Nie jest już tajemnicą, że pierwsze kroki naszych prac wykopaliskowych miały miejsce kilka miesięcy temu. Zaczęliśmy działać po drugiej stronie zaminowanego wejścia z poziomu piwnicy. Po skuciu muru na wysokość czterech cegieł i sprawdzeniu zawartości zasypanych fundamentów wieży przy pomocy metalowego pręta, trafiliśmy na fundament masztu radiofonicznego, który został zatopiony około 1,5 m w ziemię. W tym momencie stwierdziliśmy, że kopanie od „dołu” jest zupełnie wykluczone, ponieważ grozi obsunięciem się fundamentów masztu, co mogłoby doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku.
Wracając do wątku min przeciwpancernych, po wstrzymaniu pracy koparki, natychmiast dokonaliśmy zgłoszenia tego faktu do oficera dyżurnego, który niezwłocznie zadysponował patrol saperski. Strach był coraz większy! Oczekiwanie na przyjazd saperów cisnęło do głowy setki myśli. Co dalej? Czy głębiej spotkamy kolejne nieprzyjemne niespodzianki? Na szczęście tak się nie stało. Po ewakuacji pracowników Węzła Łączności, saperzy wyjęli miny i wywieźli je w ustronne miejsce, po czym z zapałem wróciliśmy do pracy.
Kolejny etap prac, to ciężka walka z 60 cm grubości betonową podłogą, zbrojoną bardzo „gęsto” stalowymi prętami o średnicy 23 mm! W ruch poszła koparka z młotem pneumatycznym oraz konkretnych rozmiarów piła tarczowa, która znakomicie radziła sobie z przecinaniem stalowych prętów.
Początkowo pracowaliśmy na teorii „cienia”, widocznego na zdjęciach wykonanych w dniu złożenia kamienia węgielnego. Padał on na ludzi schodzących drabiną w dół głębokiego wykopu. Założyliśmy, że uroczystość odbywała się w godzinach między 9:00, a 13:00. Niestety, po dokopaniu się do ławy w wyznaczonym przez nas miejscu okazało się, że to nie tu. Potwierdziła to ekipa z programu „Było nie minęło” z Panem Adamem Sikorskim na czele, która odwiedziła nas w niedzielę 4 września br. (emisja na antenie TVP w listopadzie) i po przeprowadzeniu badań specjalistycznym sprzętem stwierdziła „tu nic nie ma”. Z ust Pana Sikorskiego padło pytanie „no i jak panowie poddajecie się”? Odpowiedź była oczywista, absolutnie nie! Skoro dokopaliśmy się do grubej betonowej, solidnie zbrojonej podłogi i nie stwierdziliśmy śladów jej przerwania, wiedząc jednocześnie, że kapsuła umieszczona jest w ławie pod nią, mieliśmy prawie 100 % pewność, że nasz ”skarb” wciąż tam jest!
W czasie eksploracji pojawiały się czasami zwątpienia. Najbardziej zadziwił fakt, że po odkopaniu fundamentów wieży mogliśmy zobaczyć tylko ćwierć jej okręgu, pytanie, gdzie jest reszta?, kto to wszystko skuł i w jakim celu ? Nasze wątpliwości rozwiał Jarosław Leszczełowski, współautor książki „Od Nazistowskiej Twierdzy do Polskich Koszar”, skrupulatnie opisującej dzieje Ordensburga nad Krosinem oraz całej serii książek o historii Złocieńca. Ustaliliśmy, że pozostałości wyburzonego fundamentu to podłoże pod fundamenty czwartej wieży, która miała powstać na obrzeżach ogromnej „Świątyni Wiedzy”.
Dzień 6 września 2016r. okazał się finałem. Po całkowitym odkryciu fundamentów wieży i skuciu warstwy przylegających do niego cegieł, o godzinie 17:45 zauważyliśmy granitową płytę, którą przykryto otwór wieńczący kapsułę! Padły słowa „MAMY TO”, ale przed nami jeszcze daleka droga przez beton, solidny beton… Po pewnym czasie młot udarowy przebił się przez ścianę i „wpadł” w pustkę… Po włożeniu dłoni w szczelinę można było wyczuć wieko metalowej kapsuły. Emocje sięgały zenitu. Po chwili „kucia” można było już zauważyć granitowy krążek, wklejony pod granitową płytę zakrywającą otwór kryjący kapsułę. Ach…, uczucie nie do opisania, coś niesamowitego! Od tej pory zaczęliśmy pracować w miarę delikatnie, ale z dużą dawką adrenaliny, która dodawała nam sił. Wystartowała piła tarczowa, którą ponacinaliśmy fundament wzdłuż i wszerz. To ułatwiło kucie bardzo twardego betonu. Po trzech godzinach ciężkiej pracy dotarliśmy do celu, trzeba było kuć do samego „dna”, ponieważ kapsuła była wklejona na zaprawie betonowej. Nie mogliśmy dopuścić do tego, aby podczas wyjmowania została ona wyrwana. Groziłoby to jej otwarciem, które mogłoby spowodować uszkodzenie materiałów w niej zawartych. Na chwilę obecną kapsuła została zdeponowana w sejfie. Lokalizacji nie zdradzamy, a w najbliższych dniach zostanie przewieziona do instytucji wskazanej przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, gdzie zostanie otwarta i w razie potrzeby zostaną przeprowadzone prace konserwatorskie materiałów w niej zawartych.
Dnia 8 września 2016 r. zakopaliśmy ogromnych rozmiarów wykop. Wspomniane wejście do piwnicy zostało zakryte grubą stalową blachą, a w miejscu znalezienia kapsuły w trakcie zasypywania, umieściliśmy długą rurę, aby już wkrótce zostawić w niej złocieniecką kapsułę czasu… po jej złożeniu rura zostanie wyciągnięta, a otwór zakopany.
Przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem, można powiedzieć, że nawet podwójnym. O kolejnych tajemnicach, które skrywały fundamenty wieży ciśnień z ośrodka Ordensburg, będziemy informowali niebawem.